czwartek, 31 marca 2016

"Zdążę cię zabić" James Patterson, Marshall Karp

Tydzień temu dotarły do mnie dwie książkowe paczki, z których bardzo się ucieszyłam. W jednej z nich była właśnie "Zdążę cię zabić". Dla niej przerwałam moją dotychczasową lekturę i w ramach świątecznej przerwy dałam się jej "porwać". Przepadłam na kilka godzin z książką w ręku.

W Nowym Jorku funkcjonuje RED, czyli specjalny oddział policji zaangażowany w śledztwa, w które zamieszane są sławne osoby. Pewnego dnia w Central Parku zostają znalezione zwłoki Evelyn Parker- Steele. To nie pierwsza ofiara wśród wpływowych i znanych ludzi. Sprawą zajmują się Zach Jordan i Kylie MacDonald. Dochodzą do tego, jaki jest motyw zabójcy. Okazuje się, że morderca sam wymierza sprawiedliwość, bowiem jego ofiary nigdy nie zostały pociągnięte do odpowiedzialności za swoje przestępstwa. Para detektywów stara się odkryć, kto stoi za śmiercią tych osób, zanim kolejna straci życie...

Nie miałam wcześniej przyjemności zapoznać się z twórczością autora (James Patterson), chociaż należy on do czołówki najpopularniejszych amerykańskich pisarzy, dlatego bardzo się cieszę, że ta książka trafiła w moje ręce. Jej lektura zapewniła mi niesamowitą rozrywkę podczas świątecznego popołudnia, gdy miałam chwilę dla siebie. "Zdążę cię zabić" jest napisana w taki sposób, że nie można się od niej oderwać nawet na moment. Akcja, która wciąga bez reszty. Akcja, która nie daje wytchnienia. To jest właśnie to, co w książkach uwielbiam i za to trafiają do mojego czytelniczego serca i w tym przypadku właśnie tak się stało. Z napięciem obserwowałam zmagania detektywów czekając, aż prawda wyjdzie na jaw. Z drugiej strony przypatrywałam się tajemniczemu "Czyścicielowi", o którym my, jako czytelnicy, wiemy szybciej i więcej niż nasza para bohaterów. Perfekcyjnie gra on z policją w "kotka i myszkę". Oceniam to oczywiście na plus.

Nie jest to jedyna zaleta. Kolejną są bohaterowie. Bardzo polubiłam Zacha i Kylie. Chętnie poznałabym ich dalsze lub wcześniejsze losy, ponieważ ta para bardzo mnie intryguje. Pomimo tego, że oboje ułożyli sobie jako tako życie, daje się wyczuć jakieś napięcie między nimi. Gdyby autor trochę bardziej rozwinął ich wątek, powieść podobałaby mi się jeszcze bardziej. Innym wartym uwagi bohaterem tej książki jest poszukiwany morderca zwany "Czyścicielem". Nie mogę i nie chcę zdradzić, kto nim jest, więc napiszę tylko, że to postać, która poniekąd miała w swoim zamyśle rację (zwłaszcza, gdy dowiadujemy się, jakie wydarzenie poruszyło w nim chęć samodzielnego wymierzania sprawiedliwości), aczkolwiek z czasem przerodziło się to w chorą satysfakcję. Jakby z ludzkiego cierpienia czerpał niejaką przyjemność. Przerażające.

Z pewnością nie jest to moje ostatnie spotkanie z autorem. Z przyjemnością sięgnę po jego inne powieści. Książka "Zdążę cię zabić" zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Jest jedną z tych, po przeczytaniu których mogę powiedzieć, że była to naprawdę świetna lektura. Jak już wspomniałam, jedynym dla mnie małym minusem jest niezbyt rozbudowany wątek życia prywatnego Zacha i Kylie. Czuję tutaj lekki niedosyt. Poza tym drobiazgiem powieść jest godna polecenia. W sam raz dla osób uwielbiających wciągającą, szybką akcję, która nie pozwala oderwać się od książki aż do ostatniej strony. To połączenie kryminału, sensacji i thillera, które z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom gatunku. Polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Harper Collins

poniedziałek, 28 marca 2016

Konkurs

Uwaga! Uwaga!

Wydawnictwo Wieża Czarnoksiężnika zorganizowało KONKURS LITERACKI na opowiadanie do antologii „Kochankowie niedoskonali”, która zostanie przez nie wydana.

Tematem wiodącym opowiadań w zbiorze będzie miłość w nietypowych i problematycznych ujęciach - miłość okaleczona, wynaturzona, nieszczęśliwa, niespełniona, wyniszczająca, makabryczna, szalona, psychopatyczna, bądź też futurystyczna, kosmiczna, naukowa, z innego wymiaru, nadprzyrodzona, nawiedzona itp.

Opowiadania można przesyłać do końca kwietnia tego roku. według wskazówek podanych na stronie Wydaj Książkę 

Szczegóły konkursu znajdziecie na stronie: http://www.wiezaczarnoksieznika.pl/2015/09/wyslij-swoje-opowiadanie-do-wydawnictwa.html


Zobacz oficjalny fanpage "Kochanków niedoskonałych"

Zapraszam :) 



poniedziałek, 14 marca 2016

"Studnia Zagubionych Aniołów" Artur Laisen


Długo zbierałam się, aby cokolwiek napisać o tej książce. Po pierwsze było to spowodowane moim kiepskim stanem zdrowia, a po drugie jeszcze nie spotkałam się z książką, po której miałabym tak mieszane uczucia.

Kilka słów o fabule. Mamy czwórkę bohaterów: Joannę, Kingę, Tomasza i Michała, którzy pewnego dnia zostają przeniesieni do rzeczywistości, o której wcześniej nie mieli zielonego pojęcia. Nie wiedzą, dlaczego to właśnie oni są wybrańcami i jaki cel ma ich misja. Na domiar złego Światowi Błękitu grozi niebezpieczeństwo. Zbliżająca się kometa może oznaczać powrót Mrocznej Gwiazdy, czyli tajemniczego, legendarnego Demona. Bohaterowie podejmują wyzwanie. Każdy z nich musi znaleźć swoją opowieść. Uwięzieni w Studni Zagubionych Aniołów Jeźdźcy Światła czekają...

Ciężko mi opisać moje wrażenia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony bardzo ciekawy pomysł na fabułę, a z drugiej nie do końca najlepsze wykonanie. Mam wrażenie, że autor chciał stworzyć naprawdę złożoną rzeczywistość (w zasadzie więcej niż jedną rzeczywistość), ale niestety, w efekcie doświadczyłam niemałego chaosu, który przyczynił się do tego, że bardzo trudno czytało mi się tę książkę. Nie byłam w stanie się skupić w trakcie lektury, przez co czytanie nie sprawiało mi przyjemności. Raz świat realny, za moment wstawka Astronoma i zupełnie inny wymiar. Sen przeplatany z rzeczywistością. Naprawdę trudno było mi się w tym wszystkim połapać.

Prawdę powiedziawszy, kiedy zobaczyłam tytuł "Studnia Zagubionych Aniołów", spodziewałam się, że właśnie o nich będę czytać. Swego czasu bardzo lubiłam powieści, w których pojawiały się anioły. Sądziłam, że w tym wypadku one również wystąpią, ale niestety, zabrakło tutaj wyczekiwanych przeze mnie tych tradycyjnych skrzydlatych postaci. Oczekiwałam także wizualizacji raju, piekła, czyśćca, ale tego także nie doświadczyłam, czego bardzo żałuję.

Z bohaterami też za bardzo się ne zżyłam. Ewentualnie Tomasz zyskał moją małą sympatię. Wydawał mi się najbardziej wyrazisty ze wszystkich postaci. Jego przygody w fantastycznym świecie były zdecydowanie najlepsze. Michał z kolei w ogóle do mnie nie przemówił. Nie lubię takich aroganckich i zarozumiałych ludzi. W zasadzie ciężko powiedzieć, jaką rolę odgrywał on w całej historii. Kinga chyba najmniej mi się spodobała. Jej głównym celem było poczucie metafizycznego wypełnienia. Dla mnie to osoba, która nawet w realnym świecie bujała w obłokach. Absolutnie nie przekonała mnie do siebie. Z Joanną sprawa miała się już nieco lepiej. Podobnie, jak w przypadku Tomasza, widać, że bohaterka również była bardziej wyrazista niż pozostali. Osobiście najbardziej spodobał mi się motyw z różą, kiedy jakoś nie mogłam oprzeć się wspomnieniom "Małego Księcia".

Powtórzę po raz kolejny, że bardzo trudno ocenić mi tę powieść. Sam pomysł przenoszenia bohaterów do odmiennej rzeczywistości, by wykonali jakieś ważne zadanie, jest bardzo dobry, ale niweluje to wprowadzony chaos. Czytelnik może się pogubić przez fragmenty, po przeczytaniu których nie sposób postawić sobie w głowie pytania: "Ale o co chodzi?". To właśnie główny powód, dla którego "Studnia Zagubionych Aniołów" nie przypadła mi do gustu. Niemniej jednak fani fantastyki znajdą tutaj coś dla siebie, chociaż niestety, mogą się zniechęcić zbyt zawiłą, dezorientującą fabułą.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Genius Creations
 
Książka przeczytana w ramach wyzwania "Czytam fantastykę IV"

piątek, 11 marca 2016

"Wspomnienie o Cecylii smutnej królowej" Janina Lesiak



Zawsze bardzo się cieszę, kiedy na moje półki trafiają nowe książki. Kilka dni temu znowu miałam okazję doświadczyć tej radości, bowiem trafiła do mnie jedna z nowości, a mianowicie "Wspomnienie o Cecylii smutnej królowej". Od razu zabrałam się za lekturę.

Historia dotyczy trzech ostatnich dni życia żony króla Władysława IV - Cecylii Renaty. Mamy okazję poznać ją jako władczynię, matkę, żonę, a także ofiarę dynastii. Nie bez powodu została nazwana smutną królową. Jej życie nie należało bowiem do szczęśliwych...

Mimo swojej niewielkiej objętości (zaledwie 124 strony) książka zawiera mnóstwo cennych informacji dotyczących królowej. Wiemy, że była kochającą matką. Nawet w obliczu śmierci starała się zadbać o dalsze losy swojego syna. Martwiła się o swoje nienarodzone dziecko. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że mogła je stracić, chociaż ogromne bóle i brak ruchów wskazywały, że jest martwe.

Starała się być jak najlepszą żoną dla Władysława, chociaż on nie traktował jej z należytym szacunkiem. Znosiła wszelkie zdrady i obelgi. Jej rola, jako żony, ograniczała się jedynie do wydania na świat potomka. W innych kwestiach mąż niewiele się nią interesował. Bardziej przejmował się sobą. Czytając tę książkę bardzo współczułam Cecylii takiego życia. Musiało być ono naprawdę nieszczęśliwe.

"Wspomnienie o Cecylii smutnej królowej" jest jedną z najsmutniejszych książek, jakie przeczytałam. Dawno nie spotkałam w literaturze tak samotnej postaci, jak żona Władysława IV. Bardzo przygnębiła mnie jej historia. Do teraz nie mogę się pogodzić z faktem, że los tak okrutnie ją potraktował. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że prawdopodobnie śmierć była dla niej jedynym wybawieniem od wyjątkowo nieszczęśliwego życia.

Książkę polecam fanom literatury historycznej. Z pewnością zaczerpniecie stąd wiele ciekawostek. Ponadto uważam, że warto przeczytać tę powieść, ponieważ taka postać, jak królowa Cecylia, zasługuje na to, aby o niej pamiętać.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MG

poniedziałek, 7 marca 2016

Moje Top 5 - lektury

Dla wielu osób czytanie lektur szkolnych wiąże się z bardzo negatywnym doświadczeniem. Przyznam szczerze, że gdy byłam młodsza, też mało która przypadła mi do gustu. Są takie, które bardzo mi się podobały, ale nie udało mi się ich dokończyć, jak "Lalka" czy "Potop" (na pewno do nich wrócę, bo są to wspaniałe powieści), a są i takie, które doczytałam do końca, ale znienawidziłam z całego serca na przykład: "Ferdydurke", "Cierpienia młodego Wertera". Niemniej jednak o każdej lekturze, jaką miałam obowiązek przeczytać, jestem w stanie cokolwiek powiedzieć. Do części z nich mam w planach kiedyś wrócić.

Dzisiaj chcę Wam przedstawić pięć moich ulubionych lektur, zarówno z czasów podstawówki, gimnazjum jak i liceum, które naprawdę mi się spodobały. Zapraszam :)

1. "Pan Tadeusz" Adam Mickiewicz


Przez wielu nielubiana. Ja jednak mam do niej sentyment. Sama do końca nie wiem, czym dokładnie zyskała moją sympatię. Bardzo podobała mi się cała fabuła. "Pana Tadeusza" przeczytałam praktycznie w dwa dni, gdy niektórzy męczyli się z nią przez miesiąc. Może dla wielu osób to dziwne, ale naprawdę uważam tę lekturę za jedną z najlepszych. Poza tym, niezależnie od tego, czy komuś się podoba, czy nie, uważam, że należy poznać jej treść ze względu na to, że jest ona naszą epopeją.

2. "Przedwiośnie" Stefan Żeromski


Kolejna lektura, którą część lubi, a część nie cierpi. Była to jedna z nielicznych obowiązkowych książek, które przeczytałam, zanim zostałam do niej "zmuszona" ;) Sięgnęłam po nią w wakacje poprzedzające klasę maturalną. O wiele przyjemniej czyta się lektury, gdy ma się po prostu na nie ochotę. Tak było w moim przypadku z "Przedwiośniem". Bardzo podobała mi się fabuła. Lektura trafiła mi się na próbnej maturze z języka polskiego, z czego byłam bardzo zadowolona.

3. "Romeo i Julia" William Shakespeare


Któż nie zna tej wspaniałej miłosnej historii. Przeczytałam ją kilka razy i za każdym razem mi się podobała. Oczarowała mnie już od pierwszego "spotkania". Motyw wrogo nastawionych do siebie rodzin i jednocześnie ogromne uczucie łączące członków zwaśnionych klanów, a do tego fatalne nieporozumienie tak brzemienne w skutkach. To wszystko sprawiło, że "Romeo i Julia" wpisuje się na listę moich ulubionych lektur.

4. "Ania z Zielonego Wzgórza: Lucy Maud Montgomery


Moja najukochańsza książka z dzieciństwa. Również przeczytana przeze mnie wielokrotnie. Przygody Ani Shirley są wspaniałe. Uwielbiam tę rudą dziewczynkę o ciekawym usposobieniu. W domu mam całą kolekcję, ale dobrnęłam tylko do połowy "Ani z Szumiących Topoli" :( Wszystko przez to, że nie przepadam za książkami pisanymi w formie listów, a ta, niestety, taka jest. Moim zdaniem "Ania z Zielonego Wzgórza" to jedna z tych powieści, które można czytać w każdym wieku i w każdym będzie zachwycać.

5. "Quo vadis" Henryk Sienkiewicz


Ta powieść Henryka Sienkiewicza była, jest i będzie dla mnie literackim mistrzostwem. To arcydzieło, po które polecam sięgnąć każdemu, kto jeszcze tego nie zrobił. Jednak przyznam szczerze, kiedy po raz pierwszy po nią sięgnęłam, ciężko było mi przebrnąć przez pierwsze kilkanaście stron. Obawiałam się, że dalej będzie podobnie, a przecież książka do cienkich nie należy. Za drugim razem udało mi się przez nie przejść i... przepadłam. Chociaż książka pełna jest okrucieństwa, uważam ją za najwspanialszą lekturę wszech czasów. Za to, w jaki sposób Sienkiewicz przedstawił chrześcijan w czasach Nerona, za wielowątkowość, za wspaniałych bohaterów, za pokazanie prawdziwej, czystej miłości pomiędzy Ligią, a Markiem Winicjuszem. Mogłabym jeszcze dalej wymieniać.

Jakie są Wasze ulubione lektury? :)

Wszystkie okładki pochodzą ze strony http://www.empik.com/

niedziela, 6 marca 2016

"Cukiernia w ogrodzie" Carole Matthews

Literatura obyczajowa ma swoje plusy. Dzięki niej z pewnością możemy się zrelaksować, dlatego lubię czasami po nią sięgać. Jest to dla mnie świetna rozrywka. Jak było tym razem?

Trochę o fabule. Fay jest właścicielką cukierni w domowym ogrodzie. Jej życie opiera się na pracy i nieustannej opiece nad niewdzięczną matką. Poza tym od blisko dziesięciu lat jest związana z Anthonym, ale trudno powiedzieć, aby łączyło ich bajkowe uczucie. Któregoś dnia do brzegu dobija nowa łódź, a na jej pokładzie niesamowicie przystojny trzydziestolatek - Danny. Mężczyzna sprawia, że Fay zaczyna inaczej postrzegać swoje dotychczasowe życie. Niestety, los nie jest dla niej łaskawy. Przychodzi dzień, kiedy musi się pożegnać ze wszystkim, co do tej pory było jej bliskie. Kobieta musi podjąć bardzo ważną decyzję...

"Cukiernia w ogrodzie" jest książką, która mnie zaskoczyła. Myślałam, że trafiłam na powieść, która będzie dla mnie stanowić jedynie rozrywkę i nic z niej nie wyniosę. Myliłam się. Podczas lektury nie jeden raz nachodziła mnie refleksja nad ludzkim zachowaniem. W tym momencie należy wspomnieć o głównej bohaterce. Fay całe swoje życie poświęciła matce, która nigdy nie okazała jej cienia wdzięczności, a wręcz przeciwnie. Kobieta nigdy jednak nie poddała się. Mało tego, często doświadczała poczucia winy, gdy choć przez chwilę chciała zająć się swoimi sprawami. Nic dziwnego, skoro matka opanowała do perfekcji wpędzanie jej w ten stan. Często w realnym świecie spotyka się tego typu relacje, kiedy jeden człowiek manipuluje drugim poprzez obarczanie go winą. Zawsze zastanawiało mnie to, dlaczego ci potencjalnie słabsi ludzie tak łatwo im ulegają i sami przed sobą tłumaczą. Czy wynika to z ludzkiej naiwności? Czy z dobroci serca człowiek nie potrafi się komuś postawić? Czytając "Cukiernię w ogrodzie" będziecie mieli okazję się nad tym zastanowić.

Poza tym powieść Carole Matthews wywołała u mnie naprawdę silne emocje. Uwielbiam książki, które potrafią tak na mnie działać. Moje odczucia w trakcie lektury zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz bardzo współczułam głównej bohaterce i dzieliłam wraz z nią smutek. Innym razem denerwowała mnie swoim zachowaniem, kiedy aż chciało mi się krzyczeć, żeby wreszcie pomyślała o sobie. Wpadałam w złość, kiedy tylko pojawiały się fragmenty, w których matka Fay pokazywała swoje prawdziwe "ja". Swoją drogą zawsze daję szansę nawet tym negatywnym bohaterom i często jakiś przejaw dobroci jest w nich widoczny. Tutaj do samego końca Miranda nie zyskała nawet cienia mojej sympatii. Były też fragmenty, kiedy cieszyłam się, że wreszcie wszystko wychodzi na prostą, ale za moment nie mogłam uwierzyć, że los w tak okrutny sposób bawi się bohaterką. Wywoływanie tak różnych emocji jest niewątpliwie zaletą tej książki. Dzięki temu czytelnik nie może się nudzić.

Ta powieść uświadomiła mi bardzo istotną rzecz. W życiu warto być dobrym człowiekiem dla innych, ale nie powinno zapominać się o sobie. Czasami trzeba pomyśleć o własnym szczęściu i skupić się na nim. Nie należy jednak popadać w skrajność. Bycie egoistą nigdy nie wyjdzie na dobre i prędzej czy później odwróci się przeciwko nam. Takie wnioski wyciągnęłam po przeczytaniu "Cukierni w ogrodzie".

Historia niesie ze sobą jeszcze więcej. Oczywiście, nie zabrakło tutaj wątku miłosnego, który chociaż jest przewidywalny od samego początku (w zasadzie już po przeczytaniu opisu na okładce), nie jest banalny i całkowicie sielankowy. To również atut tej powieści. I tutaj można wyciągnąć ciekawy wniosek. Prawda jest taka, że prawdziwa miłość nie zna przeszkód. Nie da się przed nią uciec, schować, zapomnieć. Ona zawsze wraca. Nie ma na nią rady. Jest silniejsza od czegokolwiek. To najsilniejsze uczucie, jakiego doświadczają ludzie. Potrafi zwyciężyć wszystko, nawet największą nienawiść.

Ponadto jest to powieść, która idealnie odzwierciedla powiedzenie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Nie zawsze jest tak, że to najbliższa rodzina stanie za nami murem. Często to właśnie obcy ludzie są bardziej życzliwi i pomocni. Właśnie dla takich osób warto żyć i takim ludziom ofiarować swoje zaufanie i szacunek. Przekonała się o tym Fay, gdy całe jej życie legło w gruzach. Wtedy wyszło na jaw, kto jest jej prawdziwym przyjacielem.

"Cukiernię w ogrodzie" polecam wszystkim czytelnikom, którzy szukają ciekawej lektury. Z pewnością bardziej spodoba się paniom, chociaż może i panowie znajdą tutaj coś dla siebie. Myślę, że jeszcze sięgnę po twórczość autorki, ponieważ ta książka bardzo mi się spodobała. Natomiast Was, drodzy czytelnicy, zachęcam do zapoznania się z konkretnie tym tytułem. To naprawdę niesamowita powieść, która wywołuje mnóstwo emocji i pokazuje, że nie warto być egoistą, ale z pewnością należy od czasu do czasu pomyśleć o sobie, jeżeli całe swoje dotychczasowe życie poświęciliśmy innym.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Harper Collins



czwartek, 3 marca 2016

"Krew i stal" Jacek Łukawski

Kiedy pierwszy raz przeczytałam informację o tej książce, uznałam, że koniecznie muszę poznać jej treść. Opis wydawał mi się bardzo intrygujący. Średniowieczny klimat, fantastyka, zapowiadająca się przygoda. Niewątpliwie brzmiało to ciekawie. Bardzo się ucieszyłam, gdy powieść zawitała na mojej półce i praktycznie od razu zabrałam się za lekturę.

Ponad sto lat po powstaniu Martwej Ziemi żołnierze z twierdzy granicznej wyruszają, aby dotrzeć do klasztoru, który znajduje się u podnóża Smoczych Gór, gdzie ukryte są tajemnicze przedmioty. Muszą one powrócić do królestwa, zanim dojdzie do zniszczenia Zasłony Martwej Ziemi. Misja staje pod znakiem zapytania, ponieważ żołnierze przestają dawać znaki życia. W drogę wyrusza doświadczony oficer - Dartor, jednak nawet on nie zna prawdziwego celu zadania. W ostatniej chwili do jego oddziału dołącza przewodnik - Arthorn, który jest wtajemniczony w misję. Obaj nie przypuszczają, co może ich spotkać...

Od czasu do czasu chętnie sięgam po fantastykę. Lubię przenieść się do rzeczywistości, w której wszystko jest możliwe. Rzeczywistości, w której mogę spotkać niesamowite stworzenia, używać magii i innych nadprzyrodzonych zdolności. Tym razem z wielką chęcią wzięłam do ręki debiut Jacka Łukawskiego. Jest to bardzo intrygująca powieść. Wraz z bohaterami chcemy odkrywać tajemnice. Przeżywamy przygody. Patrzymy bezradnie, gdy bohaterowie padają ofiarą wszelakich intryg. W każdej chwili mogą zakończyć swój ziemski czas. Przyglądamy się, jak walczą na śmierć i życie. Napotykamy przeszkody jak chociażby spotkanie wił. Nie sposób nudzić się przy takiej dawce akcji.

Jeżeli lubicie mocną fantastykę w klimacie średniowiecza, to z pewnością zachwyci Was ta powieść. Mi bardzo przypadła do gustu właśnie ta nieco mroczna otoczka. Przy wszelkiego rodzaju książkach, których akcja ma miejsce właśnie w tej epoce (lub w czasie ją przypominającym), widzę oczami wyobraźni szare niebo, góry, ciemne lasy, zamki zbudowane na wzniesieniach i tym podobne. Tutaj miałam podobne wrażenie. Dla mnie jest to akurat na plus. Taki klimat też ma swój urok.

Jestem pełna podziwu dla autora. "Krew i stal" to jego debiut, a jest to powieść o niezwykle dopracowanej i wspaniałej fabule. Myślę, że wykazał się niebywałą kreatywnością i niebanalnym stylem. Udowodnił, że nasza polska fantastyka jest naprawdę na wysokim poziomie. Oby tak dalej.

Książkę polecam raczej starszym czytelnikom, którzy są fanami gatunku. Myślę, że po lekturze nie poczujecie zawodu, a wręcz przeciwnie.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non


Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę IV
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...