Czy jest tutaj ktoś, kto nie słyszał o fenomenie trylogii „365 dni” Blanki Lipińskiej? Chyba nie. I bez względu na to, czy lubicie takie książki, czy uważacie je za gnioty i grafomańskie popisy musicie przyznać, że Blanka odniosła sukces. Ja napiszę tak. Po „365 dni” sięgnęłam jakoś 2 lata temu. Tak po prostu trafiłam na tę książkę na Legimi. Zaczęłam czytać i choć nie jest to literatura wysokich lotów, porwała mnie bez reszty, a blisko pięćset stron przeczytałam, sama nie wiem kiedy. Niedawno odświeżyłam sobie tę historię, żeby sięgnąć po pozostałe dwie części. Jak oceniam całość?
Dla tych, którzy jeszcze o tej trylogii nie słyszeli, dotyczy ona relacji pomiędzy sycylijskim mafiozem — Massimo Toricelli, a Polką — Laurą Biel, która zostaje uprowadzona podczas swoich wakacji. Okazuje się, że mężczyzna kilka lat wcześniej został postrzelony i kiedy serce na chwilę się zatrzymało, ujrzał właśnie Laurę. Przekonany, że to dzięki niej żyje i jest jego przeznaczeniem, daje dziewczynie 365 dni na to, aby go pokochała...
Po przeczytaniu całości napiszę tak. Jeśli szukacie wyszukanego języka, literatury pięknej w klasycznym tego słowa znaczeniu i treści skłaniającej do refleksji, to raczej nie tędy droga. Jeśli natomiast szukacie świetnej rozrywki, akcji która nie pozwala się oderwać i zaskakującego obrotu zdarzeń, to tutaj traficie w dziesiątkę. Oczywiście, jeśli nie przeszkadzają Wam przekleństwa i nadmiar scen erotycznych, delikatnie pisząc.
Dla mnie ta historia jest trochę przesadzona i raczej mało prawdopodobne, żeby takie sytuacje miały miejsce w realnym życiu, ale przecież książki to fikcja i wyobraźnia autora, więc dlaczego by nie dać się porwać takiej fabule. Umówmy się, w głębi duszy każda kobieta, a przynajmniej większość choć przez chwilę marzyła o facecie, który da jej wszystko. Nie bez powodu te książki sprzedały się w takich ilościach. Tutaj luksus przebija się przez każdą stronę. Marka goni markę i każda z nas może sobie tylko wyobrazić, jak wyglądała garderoba Laury. Kto wie, może któraś z Was taką ma. Jeśli do tego dorzucimy bezwzględne oddanie takiego faceta, to czego chcieć więcej? W zasadzie życie jak w bajce, tylko czasami taka bajka zamienia się w przysłowiową złotą klatkę i co wówczas? A co jeśli idealne życie zaczyna wymykać się spod kontroli?
Kiedy przeczytałam ostatnią część, która moim zdaniem jest najlepsza, doszłam do wniosku, że Blanka zrobiła niezłego psikusa. To, co się wydarzyło, zbiło mnie z tropu i przyznaję bez bicia, że kompletnie się tego nie spodziewałam, za co daję jej ogromnego plusa. W trzeciej części dzieje się najwięcej i przeczytałam tę książkę praktycznie na poczekaniu w przeciwieństwie do drugiej, która mi się dłużyła. Momentami miałam wrażenie, że nawet głównym bohaterom kończą się łóżkowe pomysły. Na szczęście „Kolejne 365 dni” nadrobiły pod względem fabuły.
Podsumowując, historia ciekawa, zdecydowanie bardziej porywająca i gorętsza niż „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Zdecydowanie dla dorosłych czytelników, których trudno czymś zgorszyć. Świetna, niewymagająca rozrywka, genialna odskocznia od codzienności. Ja się świetnie bawiłam podczas czytania pomimo tego, że nie jest to górnolotna lektura. Na koniec podzielę się z Wami jednym cytatem, który bardzo mi się spodobał i jest on jak dla mnie prawdziwy w stu procentach:
Zazdrość to słabość, a odczuwa się ją jedynie wtedy, kiedy człowiek czuje, że rywal jest jej godzien.
Wydawnictwo Edipresse i Agora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)