"Szeptucha" trafiła do mnie tuż przed Wielkanocą. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam. Pomyślałam, że będzie to coś nowego. Coś, z czym do tej pory nie spotkałam się w literaturze. Teraz, po jej przeczytaniu, mogę powiedzieć, że się nie myliłam.
Mamy XXI wiek, ale różni się on od tego, w którym żyjemy. Polska nadal jest rządzona przez dynastię Piastów, a Mieszko I nigdy nie przyjął chrztu. Gosia właśnie ukończyła studia medyczne. Wyjeżdża na wieś, aby odbyć obowiązkową praktykę u szeptuchy. Nie uśmiecha się jej leczenie za pomocą magicznych sposobów i obcowanie z przyrodą. Wszak wokół roi się mnóstwo owadów, które mogą przenosić różne choroby. Sprawy nie ułatwia fakt, że dziewczyna jest wyjątkowo nowoczesna. Nie wierzy w słowiańskie bóstwa, obrzędy i moc. Ciężko jej uwierzyć, aby niektóre metody czy zaklęcia byłyby w stanie komukolwiek pomóc. Do tego wszystkiego jest samotna. Pewnego dnia poznaje ucznia lokalnego wróża, który robi na niej niemałe wrażenie. Czy jednak jest tym, za kogo się podaje?
Gdyby nie różne obowiązki, które ograniczają mój czas na czytanie, pochłonęłabym "Szeptuchę" jednym tchem. Jest to wspaniała powieść, w której nadprzyrodzone moce przeplatają się ze światem rzeczywistym. Z jednej strony mamy XXI wiek, taki, jak teraz. Rozwiniętą cywilizację i technologię. Z drugiej zamiast prezydenta jest król, a zamiast chrześcijaństwa wiara w wielu bogów. Wprowadzenie słowiańskich bóstw w realny świat jest dla mnie naprawdę genialnym pomysłem. To coś nowego, z czym wcześniej się nie spotkałam.
Oprócz nich spotykamy także wiele nierzeczywistych stworzeń ze staropolskich wierzeń. Mamy do czynienia z ubożętami, które są domowymi duchami. W lesie można spotkać leszego wraz z jego niedźwiedziem. Wchodząc do jeziora trzeba uważać na utopce, a we śnie może nas dopaść wąpierz. Poza tym pojawia się również motyw pewnej polskiej legendy, którego nie chcę zdradzić. Wplecenie go w taki sposób jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Coś wspaniałego. Właśnie dzięki temu oraz dzięki wszystkim postaciom, demonom, boginkom i tym podobnym, wręcz zakochałam się w tej książce, która jest dla mnie jedną z najbardziej magicznych powieści, jakie do tej pory czytałam.
Nie należy zapomnieć także o tym, że "Szeptucha" to książka pełna dobrego humoru. Gosia jest mistrzynią w poprawianiu nastroju. Dziewczyna często nie zdawała sobie sprawy z tego, że to, co robi, może być bardzo niebezpieczne. Kiedy wyobrażałam sobie reakcję jej przyjaciół, gdy opowiadała o swoich przygodach, ciężko było mi się nie roześmiać. W tej książce jest naprawdę mnóstwo zabawnych sytuacji, które z pewnością u każdego wywołają uśmiech na twarzy.
Oczywiście, nie zabrakło wątku miłosnego. Nie jest on jednak taki cukierkowy jak zazwyczaj. Pomimo tego, że łatwo domyślić się, kogo połączy uczucie, nie jest to typowe love story. Ciężko określić, co jest na rzeczy. Zwłaszcza, że jedna ze stron ma w tym wszystkim coś do ugrania. Ponadto zakończenie pozostawia nas z gigantycznym znakiem zapytania.
"Szeptucha" zapewniła mi świetną rozrywkę. Jest to jedna z najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać. Z niecierpliwością czekam na kolejną część, bo po przeczytaniu zakończenia po prostu muszę wiedzieć, co będzie dalej. To jest kolejny plus tej książki. Finał, który zostawia nas z niewiadomą. Jak najbardziej polecam "Szeptuchę" wszystkim, którzy lubią nietypowe powieści z nutą fantastyki. Zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia po nią ze względu na wątek słowiański, który dodaje tej książce "tego czegoś".
Za możliwość przeczytania dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal
Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę IV