wtorek, 8 maja 2018

"Siostry półkrwi" Elżbieta Seredyńska


Oficjalna strona książki [klik]
Oficjalny fanpage książki [klik]
„Siostry półkrwi” były dla mnie niespodzianką. Jeszcze niedawno nie miałam pojęcia, że taka książka w ogóle ma się pojawić. Kiedy po raz pierwszy o niej usłyszałam, a raczej przeczytałam, pomyślałam, że może być to coś wyjątkowego. Pamiętam, jak kilka lat temu zaczytywałam się w serii „Zastępy Anielskie” Mai Lidii Kossakowskiej, które do teraz uwielbiam. Dlatego gdy już wiedziałam, czego dotyczą „Siostry półkrwi”, postanowiłam czym prędzej się z nimi zapoznać.

Jak widać po samej okładce jest to historia o aniołach i wampirach. Sonia i Aisza są siostrami. Niby łączą je więzy krwi, ale różnią się diametralnie. Od wieków wrogo do siebie nastawione prowadzą wojnę. Naznaczone przez własnych rodziców piętnem są w pewnym sensie marionetkami. Dobro i zło zaczynają się mieszać i tak naprawdę trudno ocenić, po czyjej stronie się opowiedzieć...

Ta książka to dla mnie poniekąd coś nowego. Nie tyle pod względem bohaterów, co sposobu, w jaki zostali przedstawieni. Anioł jako niekoniecznie dobry i nieskazitelny, a wampir nie do końca potępiony. Fakt, z aniołami reprezentującymi nieco inne zachowania niż te stereotypowe, miałam już do czynienia w przypadku twórczości pani Kossakowskiej, ale tutaj ma to jeszcze inny wymiar. Tutaj pozostajemy (a przynajmniej ja pozostałam) z mętlikiem w głowie, kto tak naprawdę jest dobry, a kto zły. Przez cały czas trudno było mi wybrać, która siostra zyskała moją sympatię, a zakończenie wcale tego nie ułatwiło, wręcz przeciwnie.

Na plus zasługuje to, że autorka upchnęła tak wiele informacji w tak krótkiej objętości. Historia zajmuje niecałe dwieście stron, a dzieje się bardzo dużo. Mamy tutaj przeskoki w czasie i miejscach. Świat, którego nie znamy. Anielskie i wampirze hierarchie, mieszańców i ludzi. Miłość i nienawiść. Przyjaźń i zdradę. Całą gamę uczuć i to wśród postaci, które w teorii tych uczuć mieć nie powinny. Tutaj nic nie jest czysto białe i czysto czarne. Mnóstwo wątpliwości, refleksji, niezgodności. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze pewnego rodzaju walka z przeznaczeniem. Być może nie każdy wampir chce podążać drogą zła udeptaną przez wieki, a z drugiej strony nie każdy anioł zasługuje na miano nieskazitelnego.

„Siostry półkrwi” to bardzo dobra, choć krótka historia z zakończeniem, które zamiast wyjaśniać, tworzy jeszcze więcej pytań. Jeżeli ma powstać kolejna część, to jak najbardziej takie rozwiązanie jest na plus. Zostawia bowiem czytelnika w środku labiryntu intryg, niepewności i ogromnej chęci na poznanie dalszych losów bohaterów. To idealna lektura dla miłośników fantastyki. Fani „Zastępów Anielskich” też znajdą tutaj coś dla siebie.

 Za możliwość przeczytania dziękuję oficynie Wydajemy Książki

Wydawnictwo AlterNatywne

sobota, 5 maja 2018

"Żerca" Katarzyna Berenika Miszczuk

„Żercę” przeczytałam już jakiś czas temu, ale kiedy nie byłby idealny moment na publikację mojej opinii na temat tej książki, jak nie na krótko przed pojawieniem się kolejnej części przygód zabawnej praktykantki szeptuchy – Gosi? Jedna z najlepszych historii i jedna z najlepszych książkowych serii, jakie miałam okazję poznać.

Gosia przeżyła Noc Kupały, ale jak łatwo się domyślić, to nie koniec jej przygód (również w negatywnym tego słowa znaczeniu). Nie jest łatwo niczym się nie przejmować, kiedy w perspektywie wyłania się spełnienie obietnicy bóstwu. Zwłaszcza, jeżeli tym bogiem jest Swarożyc. Na domiar złego Mieszko zniknął, a na jego miejsce przybył nowy żerca. Pojawia się także podejrzany myśliwy, który poluje na istoty nadprzyrodzone. Gosia po raz kolejny musi się zmierzyć z przeciwnościami (i nie tylko) losu.

Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam. Pełna dobrego humoru, mistrzowskich tekstów, zabawnych sytuacji i niesamowitych bohaterów. Od samego początku historii spodobał mi się wykreowany tutaj świat. Z jednej strony współczesność, a z drugiej równolegle mityczny świat słowiańskich bóstw. To coś nowego, z czym przed „Szeptuchą” nie miałam do czynienia. Do tego wszystkiego wspomniany przeze mnie humor, na który tak rzadko trafiam w powieściach, a który tutaj chyba ma największy wymiar ze wszystkich części i mamy książkę idealną na poprawę nastroju.

Generalnie, nie przepadam za naiwnymi bohaterami. Często mnie irytują. Gosia też do nich należy, ale jest przy tym tak zabawna, że absolutnie mi to nie przeszkadza. W zasadzie dzięki temu mają miejsce różne przekomiczne sytuacje, które prawdopodobnie rozweseliłyby największego ponuraka. Nie braknie tutaj również scen romantycznych pomiędzy bohaterami. Ahh ta miłość, ale uwaga, to nie jest takie typowe, jak w harlequinie. Co to, to nie. Tutaj owszem, jest uczucie, jest romans, ale nie powiedziałabym, żeby zakrawało na tandetne, oklepane, przewidywalne love story, co także uważam za plus.

Autorka ma przyjemny w odbiorze styl pisania. Potrafi wykreować niesamowitych bohaterów, z których każdy ma w sobie coś ujmującego. Do tego zrealizowała genialny pomysł na fabułę, czym zjednała sobie rzeszę fanów, w tym mnie. Trafia w moje czytelnicze serce niczym w dziesiątkę na tarczy, także z pewnością w niedługim czasie nadrobię wszystkie książki, które wyszły spod pióra pani Katarzyny.

„Żerca” to trzecia część serii „Kwiat Paproci”. Genialna kontynuacja, a zakończenie… pozostawiło mnie w takim stanie, że gdy tylko dostanę w ręce „Przesilenie”, przerywam dla niego wszystkie rozpoczęte książki. Już teraz wiem, że pochłonę następny tom za jednym zamachem tak, jak to było w przypadku każdego poprzedniego. W pełni świadomie polecam całą serię wszystkim czytelnikom. Wspaniała dawka rozrywki.

Wydawnictwo W.A.B.

czwartek, 3 maja 2018

"Spacer na krawędzi" Sherri Smith


 Ostatnio dosyć często wpadają mi w ręce różnego rodzaju kryminały i thrillery. Tym razem nie było inaczej i dopiero co skończyłam kolejny, czyli „Spacer na krawędzi” Sherri Smith. Książka o tyle intrygująca, że wywołała we mnie zupełnie skrajne wrażenia.

Główna bohaterka, Mia, wraca do rodzinnego miasta, ponieważ okazuje się, że jej brat bliźniak, Lucas, jest oskarżony o morderstwo tutejszej nastolatki, z którą w dodatku miał romans. Podejrzany nie został jednak złapany. Ślad po nim zaginął. Załamana Mia nie wierzy w winę brata. Niestety, w zasadzie nikt nie podziela jej zdania, a policja zdaje się być bezradna w całej sytuacji. Kobieta, przekonana o niewinności Lucasa, postanawia sama dowieść prawdy. Szybko przekona się, że komuś najwyraźniej zależy na tym, żeby jej przeszkodzić…

Dlaczego ta książka wywołała u mnie skrajne wrażenia? Dlatego, że na początku czytanie szło mi opornie. Akcja zupełnie mnie nie wciągała, a bohaterowie irytowali na każdym kroku. Po kilkudziesięciu stronach musiałam zrobić sobie przerwę. Z takimi interwałami dotarłam do połowy powieści i ku mojemu zdumieniu zaczęło się dziać. Okazało się, że historia wcale nie jest nudna jak przysłowiowe flaki z olejem, ale zaczyna nabierać barw i to całkiem wyraźnych. Autorka daje nam nagle do wyboru kilka opcji, kogo podejrzewać. Oczami wyobraźni głównej bohaterki poznajemy argumenty, które dowodzą o motywach zbrodni poszczególnych osób, co było dosyć ciekawe. Akcja nabiera tempa, a nowe fakty zaczynają wychodzić na światło dzienne. To zdecydowanie zasługuje na plus.

Niestety, jeśli chodzi o minusy, zaliczyłabym tu bohaterów. Mimo wszystko, zupełnie nie przypadli mi do gustu. Mia momentami bardzo mnie irytowała swoim zachowaniem. Czasami miałam wrażenie, ze mam do czynienia z naiwną bohaterką typowego horroru, która podejmuje totalnie złe decyzje. Rozumiem motyw jej działania, w końcu chciała dowieść niewinności swojego brata, ale patrząc na całokształt, jakoś mnie do siebie nie przekonała. Pozostali bohaterowie też niespecjalnie wpadli mi w czytelnicze oko. Eric, Garret, czy mieszkańcy Wayoaty… nie, zdecydowanie nie. Na pewno nie będę ich wspominać z sentymentem. A tamtejsze nastolatki? To już zupełnie pozostawię bez komentarza.

Inny minus w moim odczuciu, to niektóre wątki, które zostały za mało rozwinięte, jak relacje Bailey i Madison, czy ogólnie coś więcej o rodzinie Wilkesowów. Czegoś mi tutaj zabrakło. Być może, gdyby autorka podała więcej szczegółów, nieco rozciągnęła te wątki, historia mogłaby się okazać naprawdę genialna.

Podsumowując „Spacer na krawędzi” to niezły kryminał, który, chociaż ma nieciekawych bohaterów, jest w ostateczności bardzo wciągającą, trzymającą w napięciu książką. Ciekawe zwroty akcji, rzucanie światła na nowych podejrzanych, czy nagle wychodzące na jaw fakty z przeszłości, zagrały na korzyść tej historii. Mimo, że ten tytuł nie znajdzie się na liście moich ulubionych, myślę, że wielu z Was, miłośnikom tego typu książek, może się spodobać.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...