Ostatnio dosyć często wpadają mi w ręce różnego rodzaju kryminały i thrillery. Tym razem nie było inaczej i dopiero co skończyłam kolejny, czyli „Spacer na krawędzi” Sherri Smith. Książka o tyle intrygująca, że wywołała we mnie zupełnie skrajne wrażenia.
Główna bohaterka, Mia, wraca do rodzinnego miasta, ponieważ okazuje się, że jej brat bliźniak, Lucas, jest oskarżony o morderstwo tutejszej nastolatki, z którą w dodatku miał romans. Podejrzany nie został jednak złapany. Ślad po nim zaginął. Załamana Mia nie wierzy w winę brata. Niestety, w zasadzie nikt nie podziela jej zdania, a policja zdaje się być bezradna w całej sytuacji. Kobieta, przekonana o niewinności Lucasa, postanawia sama dowieść prawdy. Szybko przekona się, że komuś najwyraźniej zależy na tym, żeby jej przeszkodzić…
Dlaczego ta książka wywołała u mnie skrajne wrażenia? Dlatego, że na początku czytanie szło mi opornie. Akcja zupełnie mnie nie wciągała, a bohaterowie irytowali na każdym kroku. Po kilkudziesięciu stronach musiałam zrobić sobie przerwę. Z takimi interwałami dotarłam do połowy powieści i ku mojemu zdumieniu zaczęło się dziać. Okazało się, że historia wcale nie jest nudna jak przysłowiowe flaki z olejem, ale zaczyna nabierać barw i to całkiem wyraźnych. Autorka daje nam nagle do wyboru kilka opcji, kogo podejrzewać. Oczami wyobraźni głównej bohaterki poznajemy argumenty, które dowodzą o motywach zbrodni poszczególnych osób, co było dosyć ciekawe. Akcja nabiera tempa, a nowe fakty zaczynają wychodzić na światło dzienne. To zdecydowanie zasługuje na plus.
Niestety, jeśli chodzi o minusy, zaliczyłabym tu bohaterów. Mimo wszystko, zupełnie nie przypadli mi do gustu. Mia momentami bardzo mnie irytowała swoim zachowaniem. Czasami miałam wrażenie, ze mam do czynienia z naiwną bohaterką typowego horroru, która podejmuje totalnie złe decyzje. Rozumiem motyw jej działania, w końcu chciała dowieść niewinności swojego brata, ale patrząc na całokształt, jakoś mnie do siebie nie przekonała. Pozostali bohaterowie też niespecjalnie wpadli mi w czytelnicze oko. Eric, Garret, czy mieszkańcy Wayoaty… nie, zdecydowanie nie. Na pewno nie będę ich wspominać z sentymentem. A tamtejsze nastolatki? To już zupełnie pozostawię bez komentarza.
Inny minus w moim odczuciu, to niektóre wątki, które zostały za mało rozwinięte, jak relacje Bailey i Madison, czy ogólnie coś więcej o rodzinie Wilkesowów. Czegoś mi tutaj zabrakło. Być może, gdyby autorka podała więcej szczegółów, nieco rozciągnęła te wątki, historia mogłaby się okazać naprawdę genialna.
Podsumowując „Spacer na krawędzi” to niezły kryminał, który, chociaż ma nieciekawych bohaterów, jest w ostateczności bardzo wciągającą, trzymającą w napięciu książką. Ciekawe zwroty akcji, rzucanie światła na nowych podejrzanych, czy nagle wychodzące na jaw fakty z przeszłości, zagrały na korzyść tej historii. Mimo, że ten tytuł nie znajdzie się na liście moich ulubionych, myślę, że wielu z Was, miłośnikom tego typu książek, może się spodobać.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)