wydawnictwo: Znak
liczba stron: 304
moja ocena: 10/10
Chociaż tytuł książki jest mało świąteczny, nie przeszkadza
to w jej czytaniu przed Bożym Narodzeniem. Już od dawna planowałam zabrać się
za „Marcowe fiołki”, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja.
Historia zaczyna się niepozornie. Emily rozwodzi się ze
swoim mężem, który odchodzi do innej kobiety. Do tego opuściła ją wena twórcza
i nie jest w stanie napisać nic sensownego, co dla pisarza jest wielką
tragedią. Za namową przyjaciółki bohaterka wyrusza na drugi koniec kraju do
swojej ciotki. Do miejsca, które kocha i w którym ma nadzieję znaleźć spokój
ducha. Tam poznaje Jacka. Przystojnego artystę, który w niewyjaśniony sposób
działa podejrzanie na jej ciotkę. Pewnego dnia Emily znajduje pamiętnik. Kiedy
zaczyna go czytać, jej życie zmienia się o 180 stopni. Czy historia, którą ma
okazje poznać, może mieć wpływ na jej rodzinne relacje? Co takiego wydarzyło
się w latach czterdziestych?
Przyznaję, że gdy zaczęłam zapoznawać się z treścią lektury,
nie byłam nią zbytnio zafascynowana. Ot taka tam obyczajowa historia. Jednak
kiedy rozpoczął się wątek rodzinnego sekretu, przepadłam. Po prostu musiałam
jak najszybciej poznać prawdę. Bardzo podobały mi się te momenty zaskoczenia,
kiedy myślałam, że już wszystko jasne, a tu nagle sytuacja przybrała zupełnie
inny kształt. Tym właśnie autorka do mnie trafiła. Uwielbiam takie historie,
które wciągają mnie bez reszty. Sekrety, tajemnicze romanse, zazdrości i to
wszystko w rodzinie. Uwielbiam prowadzenie śledztwa we własnych korzeniach.
Zwłaszcza, jeżeli dzięki temu bohaterowie mają szanse polepszyć czyjeś relacje.
Książka jest absolutnie fantastyczna. Polecam ją gorąco.
Napisana jest bardzo dobrym stylem. Czyta się w błyskawicznym tempie. Idealna
dla osób, które lubią historie miłosne, sekrety rodzinne i dobre zakończenia.