niedziela, 15 czerwca 2025

„Kolaborantka” Barbary Wysoczańskiej – miłość i manipulacje w ogniu okupacji

Kiedy dowiedziałam się o wydaniu kolejnej powieści Barbary Wysoczańskiej, wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. To autorka znana z tworzenia postaci silnych kobiet-bohaterek. To też autorka, która wzbudza niesamowite emocje. Chociaż „Kolaborantka” osadzona jest w mrocznej, okupacyjnej rzeczywistości i tutaj potrafi sprawić, że szybciej zabije serce. Z różnych powodów...

Kiedy Stefania i Adam spotykają się po raz pierwszy, są jeszcze tylko cieniem tych, którymi mają się stać. Ona – młoda kobieta z dobrego domu, zagubiona w świecie konwenansów. On – idealista, kierujący się zasadami i honorem. Ich przypadkowe spotkanie kończy się zbyt szybko, ale odciska na nich piętno, które nie znika mimo upływu lat.

Powracają do siebie w zupełnie innej rzeczywistości. Stefania stała się Stellą von Ulfeldt – żoną austriackiego arystokraty, który wierzy w ideologię nazistowską. Adam zdobył międzynarodową renomę jako etnolog. Tym razem ich spotkanie przeradza się w namiętny romans, lecz historia znów nie pozwala im być razem.

Tuż przed wojną Stella wraca do Krakowa. W czasie okupacji prowadzi kawiarnię odebraną żydowskiej rodzinie, zbliżając się do niemieckich elit i podpisując volkslistę. Gdy do miasta przybywa Adam, dawni kochankowie znów stają naprzeciw siebie – po dwóch stronach moralnej przepaści.

Czy można ocalić miłość, gdy świat wokół płonie? Czy wybory podyktowane strachem i przetrwaniem można wybaczyć?

Pani Wysoczańska prowadzi narrację bardzo obrazowo. Trzyma napięcie i dba o szczegóły. Akcja płynie wartko, czasami jest nieco nostalgiczna, aby za moment zaskoczyć gwałtownym zwrotem. Jednocześnie pozwala nam, czytelnikom na chwilę głębokiej refleksji. Dzięki temu Autorka po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią w swoim gatunku. To nie pierwsza jej powieść, jaką miałam okazję przeczytać i po raz kolejny dałam się wciągnąć w wir wyjątkowo wciągającej fabuły

Akcja toczy się w okupowanym Krakowie. To tutaj losy Stefanii (zwanej Stellą) i Adama splatają się w świecie, w którym nie ma łatwych wyborów. Ona jest panną z dobrego domu, później żoną austriackiego arystokraty i nazisty. On za to cenionym etnologiem i tajnym agentem. W tym wszystkim widać, jak w tle rozwija się popularność czystości rasy i jak bardzo zaczyna być niebezpiecznie. W końcu wybucha wojna. Autorka świetnie kreśli klimat tych czasów, kiedy kolaboracja nie zawsze równała się zdradzie. Czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy warto w ogóle mówić o moralności w kontekście tak osobliwych sytuacji? Czy można kogokolwiek oceniać?

Co do samych bohaterów Stefania/Stella to postać, która od samego początku intryguje. Mimo wysokiego statusu społecznego jest zagubiona. Wszystko przez wydarzenia z przeszłości. Jednocześnie to kobieta silna, ale i niejednoznaczna. Jej decyzje nie zawsze wydają się mądre, jednak za każdym razem wykazuje się niebywałą odwagą. Czy to podczas podróży, czy "na wygnaniu", ratując kawiarnię, czy też po podpisanie volkslisty. To wszystko splata się z emocjonalnym i moralnym ciężarem wojny. To właśnie postać Stelli daje człowiekowi do myślenia, czy warto oceniać. Przecież często nie zdajemy sobie sprawy z tego, co kierowało daną osobą. A wybory w czasie okupacji tym bardziej wychodziły poza schemat normalnej rzeczywistości i tradycyjnych ram behawioralnych. 

Przechodząc do Adama to inteligentny i wrażliwy mężczyzna, który nosi pewną tajemnicę. Przypadek sprawia, że już na zawsze połączy go pewna nić porozumienia ze Stellą. Relacja, która trwa pomimo tylu przeciwności, jest wprost nie do uwierzenia. Ale czy w dzisiejszych czasach nie warto czasami zanurzyć się właśnie w taką niesamowitą historię? Czy choć raz nie możemy dać się ponieść romantyzmowi i prawdziwej miłości tak rzadko doświadczanej w realnym świecie? Wracając do samego Adama, jest on dla mnie w pewnym sensie mężczyzną o dwóch twarzach. Choć brzmi to negatywnie, w tym przypadku jest to cecha jak najbardziej pozytywna. Z jednej strony stateczny pan etnolog, a z drugiej... cóż przekonajcie się sami. Warto.

„Kolaborantka” zostawiła mnie z wieloma pytaniami. Zarówno dotyczących lojalności, ceny wyborów, siły miłości jak... dlaczego ta historia zakończyła się w takim momencie. Przyznaję bez bicia, że ta powieść to istny wyciskacz łez, a ostatnie strony... serce zgniecione na miazgę. Tylko wiecie, ja bardzo szanuję książki, które wyzwalają takie emocje. Książki, które nie pozostają obojętne. Książki, które długo zajmują miejsce w pamięci. „Kolaborantkę” polecam nie tylko fanom twórczości pani Wysoczańskiej, ale też tym, który lubią powieści obyczajowe z historią w tle. To idealna historia dla czytelników, którzy cenią silnych, ale jednocześnie skomplikowanych bohaterów i emocje wciskające w fotel.


We współpracy z Wydawnictwem Filia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...