wtorek, 17 października 2023

„451° Fahrenheita” Ray Bradbury

„451 stopni Fahrenheita: temperatura, w której papier książkowy zajmuje się ogniem i spala.”
Ta opowieść chodziła za mną już od dłuższego czasu. Wręcz można powiedzieć, że od lat. Wreszcie zebrałam się, aby ją przeczytać. Zwłaszcza, że tak wiele osób ją zachwalało. Czy podzielam ich zdanie?

Świat postliteracki. Książki to zło. Należy je niszczyć. W tej nowej rzeczywistości strażacy wzniecają pożary, zamiast je gasić. Ich celem jest pozbycie się książek - najbardziej zakazanego ze wszystkich dóbr, źródła nieszczęść. Guy Montag jest jednym ze strażaków. Do tej pory nie zastanawiał się, czy to co robi jest właściwe, czy nie. Wszystko zmienia się, gdy poznaje prawdziwą przeszłość. Przeszłość, w której ludzie żyli w spokoju. Mężczyzna zaczyna ukrywać w domu książki, choć grozi mu przez to śmiertelne niebezpieczeństwo.

Ray Bradbury snuje wizje przerażającej przyszłości. Przerażającej zwłaszcza dla czytelników. Bo oto książki stają się zakazane, a za ich posiadanie czy znajomość grozi surowa kara. To wizja świata, w którym zmanipulowane społeczeństwo zdaje się kompletnie nie zdawać sprawy z otaczającej go rzeczywistości. Dobrym przykładem przedstawiciela tego społeczeństwa jest żona głównego bohatera. Kobieta zdaje się żyć we własnym świecie wykreowanym przez obecnie rządzących. Dla niej liczą się tylko specjalne ekrany na ścianach i muszelki w uszach, dzięki którym nawet otaczający ją dźwięk jest nieprawdziwy. Czytając tę książkę ma się wrażenie przeniesienia do świata, w którym indywidualizm nie jest pożądany. Tu liczy się posłuszeństwo i niewychylanie się. Dlatego właśnie są zabronione książki. Wszak literatura poszerza horyzonty, skłania do refleksji i kształtowania swojego zdania. A to jest bardzo niewskazane, jeżeli chce się bezwzględnie rządzić ludźmi.

Nie ukrywam, że dla mnie fabuła tej książki jest bardzo ciekawa, niemniej sama powieść wcale mnie tak nie porwała. Nie przemawia do mnie styl autora, który wielokrotnie mnie męczył w czasie czytania. Bardzo mi szkoda, bo pomysł na tę książkę jest fenomenalny. Naprawdę, żałuję, że sposób przedstawienia tej historii nie przypadł mi do gustu. Pomimo tego, że to zaledwie 152 strony, przeczytanie zajęło mi sporo czasu. Liczyłam na bardzo wciągającą historię, a zderzyłam się z czymś, co mnie momentami nudziło. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś sięgnę po któreś z dzieł autora. Na pewno nie w najbliższej przyszłości. 

Podsumowując, „451° Fahrenheita” Ray Bradbury'ego to książka o niebywale ciekawej fabule, jednak przedstawionej w nieporywającym, według mnie, stylu. Interesujący, choć przerażający koncept przyszłości symbolicznie ukazujący rolę książek, jako źródła wolnego myślenia i indywidualizmu niepożądanych przez rządzących. I choć pomysł ogromnie cenię i podziwiam, o tyle książkę czytało mi się żmudnie. Zupełnie mnie nie porwała.


Wydawnictwo MAG

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...