autor: Stephen King
wydawnictwo: Albatros
liczba stron: 336
moja ocena: 7/10
Może to i dziwne, ale nie mam jakiegoś specjalnego parcia na książki Stephena Kinga. Owszem, jest kilka tytułów, z którymi chciałabym się zapoznać, ale nie nazwałabym się fanką tego autora.
Dzisiaj przyszedł czas na "Uciekiniera". Książkę, którą poleciła mi koleżanka.
Jest rok 2025. Największą atrakcją ludzkości są gry, w których zdrowie lub życie tracą osoby, pragnące za wszelką cenę zdobyć pieniądze. Najbardziej emocjonującą grą jest "Uciekinier". Polega ona na jak najdłuższym pozostaniu przy życiu, gdy każdy człowiek donosi na uczestnika i wyjawia jego obecne położenie. Jeżeli zawodnik ujdzie z życiem po trzydziestu dniach, wygrywa miliard dolarów. Właśnie w tej "zabawie" chce wziąć udział Ben Richards- główny bohater.
Wizja takiego świata za raptem dziesięć lat mnie przeraża... Ludzie już teraz są zdolni do popełniania okropnych zbrodni dla pieniędzy lub innych własnych korzyści. W tej książce najbardziej zbulwersowało mnie to, że człowiek jest do tego stopnia zdemoralizowany, że robi sobie świetne show, w którym pozbawia życia drugiej osoby. Nikogo nie dziwi to, że jedna osoba ucieka przed innymi, bo każdy może być przyczyną jej śmierci. Mało tego, ludzie zgłaszają się jako uczestnicy dobrowolnie. Chociaż z drugiej strony ta dobrowolność nie jest stuprocentowa. W końcu bogaci ludzie, których stać na leczenie, wyżywienie czy też mieszkanie, są jedynie widzami tej nieludzkiej produkcji.
Ponadto wszechobecna jest propaganda. Ludziom pokazuje się w odbiornikach mordercze gry, ale nikt nie wspomina o tym, że zanieczyszczenie powietrza jest tak wysokie, że większość zgonów jest spowodowana chorobami płuc. Takie skażenie jest niebezpieczne zwłaszcza dla biedniejszych, ponieważ bogaci ludzie są w stanie zapewnić sobie specjalne filtry powietrza. Idealnie sprawdza się tutaj powiedzenie: "biednemu zawsze wiatr w oczy". Problem, jaki jest poruszany w tej powieści, powinien być ostrzeżeniem dla każdego.
Pisząc o książce, jako książce muszę przyznać, że nadal nie jestem wielką fanką Stephena Kinga. Póki co najbardziej podobała mi się "Carrie". "Uciekinier" jest bardzo dobrą powieścią. Chociaż czyta się ją dobrze i bardzo szybko, nie wiem, co mi tak do końca w niej nie pasuje. Ostatnie fragmenty pod koniec były dla mnie prawie nie do zniesienia. Kto czytał, ten wie, o których mowa. Dla mnie coś okropnego. Zdecydowanie dla osób o silnych nerwach i...mocnych żołądkach...
Niemniej jednak polecam fanom Stephena Kinga, a także czytelnikom, którzy cenią w książkach szybką akcję i zaskakujące zakończenie.
Wydawnictwo Albatros
środa, 22 lipca 2015
niedziela, 19 lipca 2015
"Zbieracz Burz, Tom 2" Maja Lidia Kossakowska
autor: Maja Lidia Kossakowska
wydawnictwo: Fabryka Słów
liczba stron: 416
moja ocena: 7/10
Pierwszą część "Zbieracza Burz" przeczytałam ponad rok temu. Teraz postanowiłam powrócić do tych niecodziennych bohaterów, których tak bardzo polubiłam w "Siewcy Wiatru".
Królestwo Niebieskie zostało opuszczone przez Boga. Na domiar złego na Daimonie spoczywa bardzo poważna misja, jaką jest zniszczenie Ziemi. Chociaż boli go decyzja Jasności, jest gotów ją wypełnić. Niestety, jego dawni przyjaciele nie uważają, że tak smutne zadanie mógł wyznaczyć Pan i podejrzewają Daimona o szaleństwo lub zdradę. Do tego Michał wypowiada posłuszeństwo i zaczyna działać na własną rękę. Czy w ostateczności dojdzie do zagłady planety ukochanej przez Boga?
Tak samo, jak w przypadku pierwszego tomu "Zbieracza Burz", tak i tutaj nie byłam zachwycona. To już nie jest to samo, co było przy "Siewcy Wiatru". Jednak trzeba przyznać, że fabuła jest fantastyczna. Zwłaszcza końcówka książki bardzo mi się podobała. Autorka wpadła na wspaniały pomysł tworząc taki świat. Aniołowie, którzy praktycznie niczym nie różnią się od ludzi pod względem stylu życia, czy zachowania. Demony, które z czasem nawiązują współpracę z nimi, jakby wcale nie pochodziły z tej "złej części". Zdecydowanie pod tym względem niesamowicie podoba mi się cały cykl "Zastępów Anielskich".
Natrafiłam również na wiele zabawnych momentów. Wyjątkowo rozbawił mnie fragment, w którym jeden z bohaterów próbuje uratować przed zagładą dzieła sztuki. Tak samo świetne są określenia tamtejszych używek, na przykład: trawka z Fatimy, woda z Lourdes i kruszona skała z Medjugorie.
Książkę polecam fanom fantastyki. Zwłaszcza tym, którzy lekturę pierwszej części "Zbieracza Burz" mają już za sobą. Nie ma tutaj zawiłych kombinacji bohaterów, miliona wątków i tym podobnych. Czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Zachęcam. A jeżeli nie czytaliście "Siewcy Wiatru" to serdecznie zapraszam do sięgnięcia po właśnie ten tytuł. Siewca jest dla mnie najlepszą częścią całego cyklu. Uwielbiam.
Wydawnictwo Fabryka Słów
Zobacz również: | Obrońcy Królestwa || Siewca Wiatru || Zbieracz Burz, tom 1 || Zbieracz Burz, tom 2 |
wydawnictwo: Fabryka Słów
liczba stron: 416
moja ocena: 7/10
Pierwszą część "Zbieracza Burz" przeczytałam ponad rok temu. Teraz postanowiłam powrócić do tych niecodziennych bohaterów, których tak bardzo polubiłam w "Siewcy Wiatru".
Królestwo Niebieskie zostało opuszczone przez Boga. Na domiar złego na Daimonie spoczywa bardzo poważna misja, jaką jest zniszczenie Ziemi. Chociaż boli go decyzja Jasności, jest gotów ją wypełnić. Niestety, jego dawni przyjaciele nie uważają, że tak smutne zadanie mógł wyznaczyć Pan i podejrzewają Daimona o szaleństwo lub zdradę. Do tego Michał wypowiada posłuszeństwo i zaczyna działać na własną rękę. Czy w ostateczności dojdzie do zagłady planety ukochanej przez Boga?
Tak samo, jak w przypadku pierwszego tomu "Zbieracza Burz", tak i tutaj nie byłam zachwycona. To już nie jest to samo, co było przy "Siewcy Wiatru". Jednak trzeba przyznać, że fabuła jest fantastyczna. Zwłaszcza końcówka książki bardzo mi się podobała. Autorka wpadła na wspaniały pomysł tworząc taki świat. Aniołowie, którzy praktycznie niczym nie różnią się od ludzi pod względem stylu życia, czy zachowania. Demony, które z czasem nawiązują współpracę z nimi, jakby wcale nie pochodziły z tej "złej części". Zdecydowanie pod tym względem niesamowicie podoba mi się cały cykl "Zastępów Anielskich".
Natrafiłam również na wiele zabawnych momentów. Wyjątkowo rozbawił mnie fragment, w którym jeden z bohaterów próbuje uratować przed zagładą dzieła sztuki. Tak samo świetne są określenia tamtejszych używek, na przykład: trawka z Fatimy, woda z Lourdes i kruszona skała z Medjugorie.
Książkę polecam fanom fantastyki. Zwłaszcza tym, którzy lekturę pierwszej części "Zbieracza Burz" mają już za sobą. Nie ma tutaj zawiłych kombinacji bohaterów, miliona wątków i tym podobnych. Czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Zachęcam. A jeżeli nie czytaliście "Siewcy Wiatru" to serdecznie zapraszam do sięgnięcia po właśnie ten tytuł. Siewca jest dla mnie najlepszą częścią całego cyklu. Uwielbiam.
Wydawnictwo Fabryka Słów
Zobacz również: | Obrońcy Królestwa || Siewca Wiatru || Zbieracz Burz, tom 1 || Zbieracz Burz, tom 2 |
czwartek, 16 lipca 2015
"Świat marzeń zakupoholiczki" Sophie Kinsella
autor: Sophie Kinsella
wydawnictwo: Sonia Draga
liczba stron: 372
moja ocena: 7/10
Zakupy... kto ich tak naprawdę nie uwielbia? Zwłaszcza, jeżeli trafi się jakaś wspaniała promocja na coś, o czym od zawsze marzyliśmy. To wszystko jest fantastyczne, dopóki mamy czym za te wymarzone cuda zapłacić. A co jeżeli skończyły nam się środki, a kredyt w banku zamiast maleć wzrasta? Z takim problemem musiała zmierzyć się Rebecca Bloomwood, czyli tytułowa zakupoholiczka.
Rebecca Bloomwood jest dziennikarką zajmującą się głównie pisaniem porad dotyczących finansów. Jest to bardzo zabawne, ponieważ bohaterka sama ma lekką rękę do pieniędzy. Wszystko, co jest w stanie zarobić, wydaje w sklepach z markowymi ubraniami, butami, dodatkami i tak dalej. Nagle okazuje się, że limit na karcie został przekroczony. Co tu dalej zrobić? Rebecca ma na to mnóstwo ciekawych i często niekonwencjonalnych pomysłów. Czy uda jej się wyjść z długów i poskromić swój apetyt na nowości?
Muszę napisać, że na początku bardzo irytowała mnie Rebecca i jej podejście zarówno do finansów, jak i do niektórych osób. Kompletny brak kompetencji, ignorancja i masowe kupowanie wszystkiego nie zważając na to, że ma się coraz większy kredyt, wyjątkowo mnie denerwowały. Chociaż przyznaję, późniejsze pomysły bohaterki nieraz mnie rozbawiły. Najbardziej jednak podobała mi się jej postawa, kiedy zaangażowała się w problem finansowy swoich dobrych sąsiadów. To jest zdecydowanie na plus.
Świetna książka na wakacje. Idealna na odstresowanie i spędzenie miłego, letniego popołudnia. Wspaniała ku przestrodze, gdy ktoś ma lekką rękę do wydawania pieniędzy i nie kontroluje swoich "niezbędnych" wydatków.
wydawnictwo: Sonia Draga
liczba stron: 372
moja ocena: 7/10
Zakupy... kto ich tak naprawdę nie uwielbia? Zwłaszcza, jeżeli trafi się jakaś wspaniała promocja na coś, o czym od zawsze marzyliśmy. To wszystko jest fantastyczne, dopóki mamy czym za te wymarzone cuda zapłacić. A co jeżeli skończyły nam się środki, a kredyt w banku zamiast maleć wzrasta? Z takim problemem musiała zmierzyć się Rebecca Bloomwood, czyli tytułowa zakupoholiczka.
Rebecca Bloomwood jest dziennikarką zajmującą się głównie pisaniem porad dotyczących finansów. Jest to bardzo zabawne, ponieważ bohaterka sama ma lekką rękę do pieniędzy. Wszystko, co jest w stanie zarobić, wydaje w sklepach z markowymi ubraniami, butami, dodatkami i tak dalej. Nagle okazuje się, że limit na karcie został przekroczony. Co tu dalej zrobić? Rebecca ma na to mnóstwo ciekawych i często niekonwencjonalnych pomysłów. Czy uda jej się wyjść z długów i poskromić swój apetyt na nowości?
Muszę napisać, że na początku bardzo irytowała mnie Rebecca i jej podejście zarówno do finansów, jak i do niektórych osób. Kompletny brak kompetencji, ignorancja i masowe kupowanie wszystkiego nie zważając na to, że ma się coraz większy kredyt, wyjątkowo mnie denerwowały. Chociaż przyznaję, późniejsze pomysły bohaterki nieraz mnie rozbawiły. Najbardziej jednak podobała mi się jej postawa, kiedy zaangażowała się w problem finansowy swoich dobrych sąsiadów. To jest zdecydowanie na plus.
Świetna książka na wakacje. Idealna na odstresowanie i spędzenie miłego, letniego popołudnia. Wspaniała ku przestrodze, gdy ktoś ma lekką rękę do wydawania pieniędzy i nie kontroluje swoich "niezbędnych" wydatków.
Za książkę dziękuję Ósemkowemu Klubowi Recenzenta
Wydawnictwo Sonia Draga
niedziela, 12 lipca 2015
"Windows on the World" Frederic Beigbeder
autor: Frederic Beigbeder
wydawnictwo: Noir sur Blanc
liczba stron: 280
moja ocena: 10/10
Jeżeli Bóg istnieje, to zastanawiam się, co robił w tamtym dniu...
Zapewne nie jedna osoba, która była w jakikolwiek sposób świadkiem wydarzeń z 11.09.2001r., zastanawiała się nad tym. Do teraz wydarzenia z tamtego dnia są dla mnie niepojęte. Byłam wówczas dzieckiem i z pewnością nie miałam świadomości, co tak naprawdę się wydarzyło. Teraz, gdy już jestem osobą dorosłą, za każdym razem, gdy pojawia się temat zamachu na World Trade Center, jestem przerażona i długo myślę o tym, co miało miejsce.
"Windows on the World" to książka, dzięki której możemy poznać wrażenia osób, które tego feralnego dnia utknęły w jednej z najbardziej prestiżowych restauracji na świecie- Windows on the World. Są to oczywiście wyobrażenia autora, bo jak wszyscy dobrze wiemy, nikt z przebywających wówczas w tym miejscu ludzi nie przeżył...
Książka jest bardzo kontrowersyjna. To z pewnością. Temat bardzo ciężki. Ciągle wzbudzający emocje. Wiele osób może być zatem zbulwersowanych kilkoma fragmentami tej powieści. Szczególnie wstrząsającym momentem jest brutalny seks dwójki pracowników, którzy oddają się takiej "rozrywce" w obliczu śmierci, wśród martwych ludzi... Mnie osobiście również zaszokowała taka scena, ale kto z nas może wiedzieć, co czuli w tym momencie ci uwięzieni ludzie? Ciężko przewidzieć, co może zrodzić się w głowie, gdy jest się świadomym wyjątkowo szybko zbliżającej się śmierci i to śmierci tak okrutnej...
Niezależnie od tego, kto tak naprawdę powinien ponieść odpowiedzialność za tamte wydarzenia (jak wiadomo istnienie wiele teorii spiskowych na ten temat), uczynili to ludzie. Człowiek zrobił tak wielką krzywdę (to nawet za mało powiedziane) drugiemu człowiekowi. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Zginęło tyle niewinnych osób. Osób, które miały marzenia, plany, rodziny... Zginęły dzieci, które miały przed sobą jeszcze wiele lat życia. W imię czego? Nigdy tego chyba nie zrozumiem...
Autor przedstawia w powieści również po części swoje życie i dostrzega pewne prawidłowości rządzące współczesnym światem. To, że Ameryka jest wielkim powodem do zazdrości. Jest źródłem najnowszych trendów, doskonałości. To prawda. Ja natomiast jestem zdania, że nie wszystko, co pochodzi zza oceanu, jest najlepsze. Często jest wręcz przeciwnie. Niestety, większość krajów Starego Kontynentu pragnie za wszelką cenę być jak USA. Nie zawsze wychodzi to na dobre.
Książkę jak najbardziej polecam. Tym razem jednak czytelnikom o mocnych nerwach. Są momenty, kiedy człowiek ma ochotę się rozpłakać. Zwłaszcza, gdy czyta się o próbach przeżycia osób uwięzionych ponad poziomem uderzenia samolotu, "widzi" ich nadzieję na ocalenie, a wie, jak skończy się ta smutna historia...
Wydawnictwo Noir sur Blanc
wydawnictwo: Noir sur Blanc
liczba stron: 280
moja ocena: 10/10
Jeżeli Bóg istnieje, to zastanawiam się, co robił w tamtym dniu...
Zapewne nie jedna osoba, która była w jakikolwiek sposób świadkiem wydarzeń z 11.09.2001r., zastanawiała się nad tym. Do teraz wydarzenia z tamtego dnia są dla mnie niepojęte. Byłam wówczas dzieckiem i z pewnością nie miałam świadomości, co tak naprawdę się wydarzyło. Teraz, gdy już jestem osobą dorosłą, za każdym razem, gdy pojawia się temat zamachu na World Trade Center, jestem przerażona i długo myślę o tym, co miało miejsce.
"Windows on the World" to książka, dzięki której możemy poznać wrażenia osób, które tego feralnego dnia utknęły w jednej z najbardziej prestiżowych restauracji na świecie- Windows on the World. Są to oczywiście wyobrażenia autora, bo jak wszyscy dobrze wiemy, nikt z przebywających wówczas w tym miejscu ludzi nie przeżył...
Książka jest bardzo kontrowersyjna. To z pewnością. Temat bardzo ciężki. Ciągle wzbudzający emocje. Wiele osób może być zatem zbulwersowanych kilkoma fragmentami tej powieści. Szczególnie wstrząsającym momentem jest brutalny seks dwójki pracowników, którzy oddają się takiej "rozrywce" w obliczu śmierci, wśród martwych ludzi... Mnie osobiście również zaszokowała taka scena, ale kto z nas może wiedzieć, co czuli w tym momencie ci uwięzieni ludzie? Ciężko przewidzieć, co może zrodzić się w głowie, gdy jest się świadomym wyjątkowo szybko zbliżającej się śmierci i to śmierci tak okrutnej...
Niezależnie od tego, kto tak naprawdę powinien ponieść odpowiedzialność za tamte wydarzenia (jak wiadomo istnienie wiele teorii spiskowych na ten temat), uczynili to ludzie. Człowiek zrobił tak wielką krzywdę (to nawet za mało powiedziane) drugiemu człowiekowi. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Zginęło tyle niewinnych osób. Osób, które miały marzenia, plany, rodziny... Zginęły dzieci, które miały przed sobą jeszcze wiele lat życia. W imię czego? Nigdy tego chyba nie zrozumiem...
Autor przedstawia w powieści również po części swoje życie i dostrzega pewne prawidłowości rządzące współczesnym światem. To, że Ameryka jest wielkim powodem do zazdrości. Jest źródłem najnowszych trendów, doskonałości. To prawda. Ja natomiast jestem zdania, że nie wszystko, co pochodzi zza oceanu, jest najlepsze. Często jest wręcz przeciwnie. Niestety, większość krajów Starego Kontynentu pragnie za wszelką cenę być jak USA. Nie zawsze wychodzi to na dobre.
Książkę jak najbardziej polecam. Tym razem jednak czytelnikom o mocnych nerwach. Są momenty, kiedy człowiek ma ochotę się rozpłakać. Zwłaszcza, gdy czyta się o próbach przeżycia osób uwięzionych ponad poziomem uderzenia samolotu, "widzi" ich nadzieję na ocalenie, a wie, jak skończy się ta smutna historia...
Wydawnictwo Noir sur Blanc
Biblioteczka w pełni
Ostatnio postanowiłam zrobić wielki przegląd moich zbiorów. Po zdjęciu z półek wszystkich (no może prawie wszystkich, bo nie liczę tych naukowych, podręczników itp.) książek utworzyły się całkiem spore i ciekawe stosiki :)
Nie będę wypisywać wszystkich tytułów ani opisywać, jakim sposobem dany tytuł trafił do mojej biblioteczki, ponieważ zajęłoby to zbyt wiele czasu ;)
Na pewno znajdziecie tutaj coś ze swoich zbiorów :)
Kilka książek zostało pożyczonych i niestety nie ma ich na przedstawionych zdjęciach. Zabrakło m.in. : "Malowany człowiek" (obie księgi), "Księgi Jakubowe", "Wieczny Grunwald", "Mistrz bladych świętych", "Ogród cieni".
Nie będę wypisywać wszystkich tytułów ani opisywać, jakim sposobem dany tytuł trafił do mojej biblioteczki, ponieważ zajęłoby to zbyt wiele czasu ;)
Na pewno znajdziecie tutaj coś ze swoich zbiorów :)
Coś dla fanów fantastyki:
Ukochane książki z dzieciństwa. Pierwsze wymarzone :)
Teraz trochę ze starszych "klimatów" ;)
Specjalnie przyciemnione, ale mniej więcej tak się prezentowała zdecydowana większość :)
piątek, 10 lipca 2015
"Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela. Tom III" Agnieszka Lingas- Łoniewska
autor: Agnieszka Lingas- Łoniewska
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 224
moja ocena: 10/10
Po raz kolejny miałam przyjemność zapoznać się z książką napisaną przez moją ulubioną autorkę, czyli Agnieszkę Lingas- Łoniewską. Osoby, które śledzą moje recenzje wiedzą, że przeczytam absolutnie wszystko, co tylko pani Agnieszka napisze. Uwielbiam ten styl. Uwielbiam każdą z jej książek. Po prostu, jest to dla mnie strzał w dziesiątkę i wiem w ciemno, że wszystko, co zostanie napisane przez tę autorkę, będzie mi się podobać.
To już ostatnia część lawendowej trylogii. Tym razem dowiadujemy się, co wydarzyło się w życiu trzeciej siostry Skotnickiej- Gabi. Po uszy zakochana w Ivo, nie jest w stanie wydusić z siebie prawdy. Czy miłość po raz kolejny zwycięży i szalenie zakochani w sobie ludzie w końcu odnajdą się wśród lawendy?
Jest mi smutno, że na kolejną książkę autorki będę musiała poczekać jeszcze trochę. We wszystkich jej powieściach jestem po prostu zakochana. Ktoś mógłby stwierdzić, że to zwykłe romansidła, bajki, które nigdy nie miałyby prawa wydarzyć w rzeczywistości. A może właśnie dlatego są takie fantastyczne? Może w obliczu tego, że w realnym świecie mamy do czynienia z wszechobecnym złem, zdradą, kłamstwem, warto sięgnąć po którąś z właśnie takich książek i choć chwilę pomarzyć? Poza tym, nigdzie nie jest napisane, że takie historie nie mogą zdarzyć się rzeczywiście. Los jest różny. Życie układa się bardzo niespodziewanie i to nie zawsze w tym negatywnym sensie.
O tym, że uwielbiam bohaterów tej powieści, nie muszę chyba pisać. Chociaż tutaj pojawiła się postać, która wyjątkowo zagrała mi na nerwach, bardzo delikatnie mówiąc. Wyjątkowo wryło mi się w pamięć jedno zdanie:
Tak. Zdecydowanie zbyt często w parach pojawia się ktoś trzeci. I nie mówię tu o różnego rodzaju fantazjach. Problem tkwi w zazdrości. Są na świecie takie osoby, które są w stanie zrobić wszystko, aby zniszczyć ludzkie szczęście. Dlaczego? A no właśnie ze zwyczajnej, chorej zazdrości. Ja nie jestem szczęśliwy, to dlaczego ktoś ma być? Nie mam słów, aby opisać, jak wstrętna jest dla mnie ludzka zazdrość i to w dodatku taka, która niszczy to, co piękne- miłość. Nigdy tego nie zrozumiem i zawsze będę potępiać. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że często w parze z ową zazdrością idzie również chęć manipulacji drugą osobą. Takie idealne wmieszanie się w czyiś związek, po czym stopniowe szeptanie zakłamanych słów tej jednej, konkretnej osobie. Naginanie prawdy i śmianie się w duchu z naiwności "ofiary", która nieświadomie niszczy swoje uczucie, ale nie widzi winy w tej osobie, która za to odpowiada. Nie życzę nikomu, aby przeżył coś podobnego. Niestety, nasza bohaterka, jak i Ivo musieli się zmierzyć z takowym problemem.
Jak wiadomo, wszystko dobre, co się dobrze kończy. To fakt. Dla jednych jest to happy-end w stylu Disneya, a dla innych życie w pojedynkę, ale bez uczucia bezradności, gdy ukochana osoba podlega manipulacji i nie daje sobie pomóc. Które zakończenie dotyczy trzeciego tomu "Szukaj mnie wśród lawendy", dowiecie się, gdy sięgniecie po lekturę.
Serdecznie polecam, jak każdą książkę pani Agnieszki. Idealna na zły dzień. Idealna, żeby przy niej odpocząć. Idealna zawsze i wszędzie.
Wydawnictwo Novae Res
Zobacz również: | Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna || Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia || Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela |
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 224
moja ocena: 10/10
Po raz kolejny miałam przyjemność zapoznać się z książką napisaną przez moją ulubioną autorkę, czyli Agnieszkę Lingas- Łoniewską. Osoby, które śledzą moje recenzje wiedzą, że przeczytam absolutnie wszystko, co tylko pani Agnieszka napisze. Uwielbiam ten styl. Uwielbiam każdą z jej książek. Po prostu, jest to dla mnie strzał w dziesiątkę i wiem w ciemno, że wszystko, co zostanie napisane przez tę autorkę, będzie mi się podobać.
To już ostatnia część lawendowej trylogii. Tym razem dowiadujemy się, co wydarzyło się w życiu trzeciej siostry Skotnickiej- Gabi. Po uszy zakochana w Ivo, nie jest w stanie wydusić z siebie prawdy. Czy miłość po raz kolejny zwycięży i szalenie zakochani w sobie ludzie w końcu odnajdą się wśród lawendy?
Jest mi smutno, że na kolejną książkę autorki będę musiała poczekać jeszcze trochę. We wszystkich jej powieściach jestem po prostu zakochana. Ktoś mógłby stwierdzić, że to zwykłe romansidła, bajki, które nigdy nie miałyby prawa wydarzyć w rzeczywistości. A może właśnie dlatego są takie fantastyczne? Może w obliczu tego, że w realnym świecie mamy do czynienia z wszechobecnym złem, zdradą, kłamstwem, warto sięgnąć po którąś z właśnie takich książek i choć chwilę pomarzyć? Poza tym, nigdzie nie jest napisane, że takie historie nie mogą zdarzyć się rzeczywiście. Los jest różny. Życie układa się bardzo niespodziewanie i to nie zawsze w tym negatywnym sensie.
O tym, że uwielbiam bohaterów tej powieści, nie muszę chyba pisać. Chociaż tutaj pojawiła się postać, która wyjątkowo zagrała mi na nerwach, bardzo delikatnie mówiąc. Wyjątkowo wryło mi się w pamięć jedno zdanie:
"To on mieszał w naszym życiu, potrafił nawet na odległość siać ziarno zwątpienia."
Tak. Zdecydowanie zbyt często w parach pojawia się ktoś trzeci. I nie mówię tu o różnego rodzaju fantazjach. Problem tkwi w zazdrości. Są na świecie takie osoby, które są w stanie zrobić wszystko, aby zniszczyć ludzkie szczęście. Dlaczego? A no właśnie ze zwyczajnej, chorej zazdrości. Ja nie jestem szczęśliwy, to dlaczego ktoś ma być? Nie mam słów, aby opisać, jak wstrętna jest dla mnie ludzka zazdrość i to w dodatku taka, która niszczy to, co piękne- miłość. Nigdy tego nie zrozumiem i zawsze będę potępiać. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że często w parze z ową zazdrością idzie również chęć manipulacji drugą osobą. Takie idealne wmieszanie się w czyiś związek, po czym stopniowe szeptanie zakłamanych słów tej jednej, konkretnej osobie. Naginanie prawdy i śmianie się w duchu z naiwności "ofiary", która nieświadomie niszczy swoje uczucie, ale nie widzi winy w tej osobie, która za to odpowiada. Nie życzę nikomu, aby przeżył coś podobnego. Niestety, nasza bohaterka, jak i Ivo musieli się zmierzyć z takowym problemem.
Jak wiadomo, wszystko dobre, co się dobrze kończy. To fakt. Dla jednych jest to happy-end w stylu Disneya, a dla innych życie w pojedynkę, ale bez uczucia bezradności, gdy ukochana osoba podlega manipulacji i nie daje sobie pomóc. Które zakończenie dotyczy trzeciego tomu "Szukaj mnie wśród lawendy", dowiecie się, gdy sięgniecie po lekturę.
Serdecznie polecam, jak każdą książkę pani Agnieszki. Idealna na zły dzień. Idealna, żeby przy niej odpocząć. Idealna zawsze i wszędzie.
Wydawnictwo Novae Res
Zobacz również: | Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna || Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia || Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela |
poniedziałek, 6 lipca 2015
"Żółte oczy krokodyla" Katherine Pancol
autor: Katherine Pancol
wydawnictwo: Sonia Draga
liczba stron: 624
moja ocena: 10/10
Tyle bym chciała napisać o tej książce. Myśli po przeczytaniu bombardują mnie niesamowicie. W zasadzie nie wiem, od czego zacząć...
Dwie kobiety. Siostry. Siostry, a jednak tak bardzo różnią się od siebie. Jedna piękna, bogata, uwielbiana przez wszystkich, a przede wszystkim przez samą siebie. Druga "szara myszka", żyjąca w cieniu siostry. Wiecznie świecąca niczym gwiazda Iris, znudzona brakiem większego zainteresowania swoją osobą, podrzuca informację, że zamierza napisać powieść historyczną osadzoną w XII wieku. Wzbudza tym niemałą ciekawość. Wszystko byłoby dobrze, gdyby jeszcze miała jakiekolwiek pojęcie na ten temat. Na szczęście ma wierną siostrę, która specjalizuje się w tematyce tamtych czasów...
Moją uwagę przykuła okładka. Nie napiszę, że nie. Przeczytałam opis książki i uznałam, że będzie to ciekawa, miła i lekka lektura idealna na ten wakacyjny czas. Trochę się zmartwiłam, że ma ponad sześćset stron i że będzie mi się bardzo dłużyć. Na szczęście "Żółte oczy krokodyla" nie należy do książek, które się czyta i czyta i ma się wrażenie, że stoi się w miejscu. W pewnym momencie akcja tak porywa, że chce się wiedzieć więcej. Jest niczym rozpędzająca się lokomotywa.
Historia jest bardzo złożona. Poznajemy wielu bohaterów. Wszystkich razem i każdego z osobna. Dawno tak nie miałam, ale w tym wypadku po raz kolejny bardzo zżyłam się z większością. Kilka osób posłałabym, nie napiszę gdzie. Sami możecie się tego domyślić. Zwłaszcza wstrętną Henriettę. Kobieta działała na mnie, jak czerwona płachta na byka. I chociaż jej mąż nie był amantem, za którym obejrzałaby się każda kobieta (wręcz odwrotnie), miał w sobie coś pozytywnego i naprawdę go polubiłam. Ogromnie mu współczułam małżeństwa z tą bezduszną kobietą. Mogłabym opisać każdą postać, jaka wystąpiła w tej powieści, jednak zabrałoby to zbyt dużo czasu (i miejsca). Dzięki autorce wszystkich bohaterów bardzo dokładnie. Każdy z nich ma odmienny charakter. Każdy z nich ma w sobie coś wyjątkowego zarówno pozytywnego, jak i negatywnego.
Warto jednak zastanowić się, co niesie ze sobą ta powieść. Możemy dowiedzieć się, że nasza zbyt duża pewność siebie może odwrócić się przeciwko nam. Życie w ciągłym luksusie, gdy uważa się, że osiem tysięcy euro za ubranie nie jest żadną ceną. Bycie rozkapryszoną księżniczką, której wszystko się należy. Uważanie, że wszystko można kupić za pieniądze. Manipulacja osobą słabszą psychicznie i podatną na takie traktowanie. Z pewnością są to zachowania, których należy się wystrzegać, aby nie ponosić ich późniejszych konsekwencji. W tej książce dowiecie się, jakich.
Dzięki tej książce wywnioskowałam jeszcze jedno. To, że jest się osobą, którą wszyscy uwielbiają, której wszystko w życiu łatwo przychodzi, bo ma pieniądze, pozycję, wysokie mniemanie o sobie nie oznacza, że jest się osobą silną, zdolną do przetrwania przez wszystkie życiowe próby. To właśnie te osoby, które pod wpływem różnych wydarzeń (zwłaszcza tych mało przyjemnych) przechodzą metamorfozę, stają się twardsze. Te osoby są w stanie przetrwać każdą burzę. Nie to co ci ludzie, którym wszystko łatwo przychodzi. Które nie muszą o nic walczyć ani się starać.
Książkę zdecydowanie polecam. Jest wspaniałą opcją na letnie dni. Rozbawi, niekiedy zdenerwuje zachowaniem bohaterów, ale tak jak już wspominałam, przekazuje ważne przesłanie. Przede wszystkim takie: pieniądze szczęścia nie dają.
Zobacz również: | Żółte oczy krokodyla || Wolny walc żółwi |
| Wiewiórki z Central Parku są smutne w poniedziałki |
wydawnictwo: Sonia Draga
liczba stron: 624
moja ocena: 10/10
Tyle bym chciała napisać o tej książce. Myśli po przeczytaniu bombardują mnie niesamowicie. W zasadzie nie wiem, od czego zacząć...
Dwie kobiety. Siostry. Siostry, a jednak tak bardzo różnią się od siebie. Jedna piękna, bogata, uwielbiana przez wszystkich, a przede wszystkim przez samą siebie. Druga "szara myszka", żyjąca w cieniu siostry. Wiecznie świecąca niczym gwiazda Iris, znudzona brakiem większego zainteresowania swoją osobą, podrzuca informację, że zamierza napisać powieść historyczną osadzoną w XII wieku. Wzbudza tym niemałą ciekawość. Wszystko byłoby dobrze, gdyby jeszcze miała jakiekolwiek pojęcie na ten temat. Na szczęście ma wierną siostrę, która specjalizuje się w tematyce tamtych czasów...
Moją uwagę przykuła okładka. Nie napiszę, że nie. Przeczytałam opis książki i uznałam, że będzie to ciekawa, miła i lekka lektura idealna na ten wakacyjny czas. Trochę się zmartwiłam, że ma ponad sześćset stron i że będzie mi się bardzo dłużyć. Na szczęście "Żółte oczy krokodyla" nie należy do książek, które się czyta i czyta i ma się wrażenie, że stoi się w miejscu. W pewnym momencie akcja tak porywa, że chce się wiedzieć więcej. Jest niczym rozpędzająca się lokomotywa.
Historia jest bardzo złożona. Poznajemy wielu bohaterów. Wszystkich razem i każdego z osobna. Dawno tak nie miałam, ale w tym wypadku po raz kolejny bardzo zżyłam się z większością. Kilka osób posłałabym, nie napiszę gdzie. Sami możecie się tego domyślić. Zwłaszcza wstrętną Henriettę. Kobieta działała na mnie, jak czerwona płachta na byka. I chociaż jej mąż nie był amantem, za którym obejrzałaby się każda kobieta (wręcz odwrotnie), miał w sobie coś pozytywnego i naprawdę go polubiłam. Ogromnie mu współczułam małżeństwa z tą bezduszną kobietą. Mogłabym opisać każdą postać, jaka wystąpiła w tej powieści, jednak zabrałoby to zbyt dużo czasu (i miejsca). Dzięki autorce wszystkich bohaterów bardzo dokładnie. Każdy z nich ma odmienny charakter. Każdy z nich ma w sobie coś wyjątkowego zarówno pozytywnego, jak i negatywnego.
Warto jednak zastanowić się, co niesie ze sobą ta powieść. Możemy dowiedzieć się, że nasza zbyt duża pewność siebie może odwrócić się przeciwko nam. Życie w ciągłym luksusie, gdy uważa się, że osiem tysięcy euro za ubranie nie jest żadną ceną. Bycie rozkapryszoną księżniczką, której wszystko się należy. Uważanie, że wszystko można kupić za pieniądze. Manipulacja osobą słabszą psychicznie i podatną na takie traktowanie. Z pewnością są to zachowania, których należy się wystrzegać, aby nie ponosić ich późniejszych konsekwencji. W tej książce dowiecie się, jakich.
Dzięki tej książce wywnioskowałam jeszcze jedno. To, że jest się osobą, którą wszyscy uwielbiają, której wszystko w życiu łatwo przychodzi, bo ma pieniądze, pozycję, wysokie mniemanie o sobie nie oznacza, że jest się osobą silną, zdolną do przetrwania przez wszystkie życiowe próby. To właśnie te osoby, które pod wpływem różnych wydarzeń (zwłaszcza tych mało przyjemnych) przechodzą metamorfozę, stają się twardsze. Te osoby są w stanie przetrwać każdą burzę. Nie to co ci ludzie, którym wszystko łatwo przychodzi. Które nie muszą o nic walczyć ani się starać.
Książkę zdecydowanie polecam. Jest wspaniałą opcją na letnie dni. Rozbawi, niekiedy zdenerwuje zachowaniem bohaterów, ale tak jak już wspominałam, przekazuje ważne przesłanie. Przede wszystkim takie: pieniądze szczęścia nie dają.
Za książkę dziękuję Ósemkowemu Klubowi Recenzenta
Wydawnictwo Sonia Draga
Zobacz również: | Żółte oczy krokodyla || Wolny walc żółwi |
| Wiewiórki z Central Parku są smutne w poniedziałki |
czwartek, 2 lipca 2015
"Esesman i Żydówka" Justyna Wydra
autor: Justyna Wydra
wydawnictwo: Zysk i S-ka
liczba stron: 280
moja ocena: 8/10
Kiedy pierwszy raz trafiłam na tę książkę, pomyślałam: "Muszę ją mieć!". Czekałam na dzień, w którym pojawi się ona na mojej półce. Dzień ten nastąpił całkiem niedawno i oto przed chwilą dotarłam do ostatniej strony.
II wojna światowa. Młoda Debora Singer decyduje się na desperacką ucieczkę z pociągu, którym są przewożeni Żydzi do obozu koncentracyjnego. Niestety, skok z rozpędzonego wagonu kończy się skręceniem kostki, co uniemożliwia dziewczynie dalszą ucieczkę. Na domiar złego zostaje dostrzeżona przez niemieckiego oficera. To jednak dopiero początek historii, jaką przyjdzie przeżyć Deborze...
Wiele osób uważa, że książki o miłości są banalne, przewidywalne, wszystkie ze wspaniałym happy-endem i z pewnością różniące się od realnego świata. Zgadzam się z większością przypadków, ale są również i takie książki, w których miłość nie jest schematyczna, prosta i w stu procentach możliwa do odgadnięcia. Tak jest właśnie z tą powieścią. Pisząc, że jest to książka o wielkim uczuciu, niczego nie zdradzam, bo tego każdy może się domyślić. Z pewnością większość osób po przeczytaniu opisu z tyłu okładki uzna, że to na pewno kończy się słowami "żyli długo i szczęśliwe". Nie mogę ujawnić, jakie jest zakończenie tej historii, ale nie jest ono tak oczywiste, jak może się wydawać.
Zamiast rozpisywać się na temat wielkiej miłości wolę skupić się na innym aspekcie tej powieści jakim jest wojna. Wszyscy dobrze wiemy, jak wiele cierpienia, zniszczenia i smutku wniosła ona w historię całego świata, a zwłaszcza w dzieje Polski. I chociaż tutaj nie ma aż tak drastycznych opisów, jakie można przeczytać w innych książkach poświęconych tematyce II wojny światowej, to doskonale ukazuje postawę niektórych jednostek.
Dzięki tej powieści możemy dostrzec, że medal faktycznie ma dwie strony. Nie każdy bowiem oficer niemiecki był zwyrodnialcem, ale też nie każdy obrońca Polski miał czyste sumienie. Pozytywną postacią jest na pewno Bruno Kramer. Nie stał się może kolejnym moim ulubionym bohaterem, ale na pewno darzę go sympatią i jestem pełna podziwu dla jego odwagi. Natomiast jest też postać, która na początku zdawała się być pozytywną, ale niekoniecznie takową się okazała. Postawa tego człowieka wyraźnie pokazuje, że chęć zemsty wcale nie uspokaja duszy, a jedynie potęguje nienawiść.
Ta historia pokazuje, że czasami warto spojrzeć na niektórych ludzi z różnych stron. Często stereotypy zaburzają prawidłowe postrzeganie człowieka. Ktoś, kto jest dobry, bo pochodzi z takiego i takiego narodu, na pewno taki jest. Ktoś, kto należy do narodu okupanta, na pewno jest zły i zasługuje na potępienie. Tak nie jest i warto się nad tym zastanowić. Zwłaszcza, jeżeli ktoś wierzy w dane ideologie, które okazują się być złą drogą, dostrzega popełniony przez siebie błąd i stara się go naprawić. Właśnie tacy ludzie zasługują na drugą szansę. Na szansę rozpoczęcia życia na nowo. Ludzką rzeczą jest błądzić, ale należy szczególnie zauważać osoby, które owe pomyłki dostrzegły i starają się wyjść na dobrą drogę.
Wydawnictwo Zysk i S-ka
wydawnictwo: Zysk i S-ka
liczba stron: 280
moja ocena: 8/10
Kiedy pierwszy raz trafiłam na tę książkę, pomyślałam: "Muszę ją mieć!". Czekałam na dzień, w którym pojawi się ona na mojej półce. Dzień ten nastąpił całkiem niedawno i oto przed chwilą dotarłam do ostatniej strony.
II wojna światowa. Młoda Debora Singer decyduje się na desperacką ucieczkę z pociągu, którym są przewożeni Żydzi do obozu koncentracyjnego. Niestety, skok z rozpędzonego wagonu kończy się skręceniem kostki, co uniemożliwia dziewczynie dalszą ucieczkę. Na domiar złego zostaje dostrzeżona przez niemieckiego oficera. To jednak dopiero początek historii, jaką przyjdzie przeżyć Deborze...
Wiele osób uważa, że książki o miłości są banalne, przewidywalne, wszystkie ze wspaniałym happy-endem i z pewnością różniące się od realnego świata. Zgadzam się z większością przypadków, ale są również i takie książki, w których miłość nie jest schematyczna, prosta i w stu procentach możliwa do odgadnięcia. Tak jest właśnie z tą powieścią. Pisząc, że jest to książka o wielkim uczuciu, niczego nie zdradzam, bo tego każdy może się domyślić. Z pewnością większość osób po przeczytaniu opisu z tyłu okładki uzna, że to na pewno kończy się słowami "żyli długo i szczęśliwe". Nie mogę ujawnić, jakie jest zakończenie tej historii, ale nie jest ono tak oczywiste, jak może się wydawać.
Zamiast rozpisywać się na temat wielkiej miłości wolę skupić się na innym aspekcie tej powieści jakim jest wojna. Wszyscy dobrze wiemy, jak wiele cierpienia, zniszczenia i smutku wniosła ona w historię całego świata, a zwłaszcza w dzieje Polski. I chociaż tutaj nie ma aż tak drastycznych opisów, jakie można przeczytać w innych książkach poświęconych tematyce II wojny światowej, to doskonale ukazuje postawę niektórych jednostek.
Dzięki tej powieści możemy dostrzec, że medal faktycznie ma dwie strony. Nie każdy bowiem oficer niemiecki był zwyrodnialcem, ale też nie każdy obrońca Polski miał czyste sumienie. Pozytywną postacią jest na pewno Bruno Kramer. Nie stał się może kolejnym moim ulubionym bohaterem, ale na pewno darzę go sympatią i jestem pełna podziwu dla jego odwagi. Natomiast jest też postać, która na początku zdawała się być pozytywną, ale niekoniecznie takową się okazała. Postawa tego człowieka wyraźnie pokazuje, że chęć zemsty wcale nie uspokaja duszy, a jedynie potęguje nienawiść.
Ta historia pokazuje, że czasami warto spojrzeć na niektórych ludzi z różnych stron. Często stereotypy zaburzają prawidłowe postrzeganie człowieka. Ktoś, kto jest dobry, bo pochodzi z takiego i takiego narodu, na pewno taki jest. Ktoś, kto należy do narodu okupanta, na pewno jest zły i zasługuje na potępienie. Tak nie jest i warto się nad tym zastanowić. Zwłaszcza, jeżeli ktoś wierzy w dane ideologie, które okazują się być złą drogą, dostrzega popełniony przez siebie błąd i stara się go naprawić. Właśnie tacy ludzie zasługują na drugą szansę. Na szansę rozpoczęcia życia na nowo. Ludzką rzeczą jest błądzić, ale należy szczególnie zauważać osoby, które owe pomyłki dostrzegły i starają się wyjść na dobrą drogę.
Wydawnictwo Zysk i S-ka
poniedziałek, 29 czerwca 2015
"Czarny bóg" Krzysztof Wroński
autor: Krzysztof Wroński
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 432
moja ocena: 6/10
Smołdzino to niewielkie miasteczko, w którym zrodziło się wiele mrocznych legend. Zamieszkują je zarówno Niemcy, jak i Słowińcy, Ukraińcy oraz Polacy. Chociaż jest już po wojnie nie jest do końca pewne, czy przedstawiciele różnych narodów są w stanie żyć ze sobą w zgodzie.
Tymczasem do miasteczka przybywa nowy porucznik MO Adam Keller, który nie spodziewa się, że przyjdzie mu borykać się nie tylko z ludźmi nie przestrzegającymi prawa, ale także z czymś o wiele gorszym. Czymś, co ciężko pochwycić w ramy realnego świata...
Wyjątkowo trudno jest mi wypowiedzieć się na temat tej książki. Z jednej strony byłam bardzo zaciekawiona fabułą i zaczęłam ją czytać z wielkim entuzjazmem, jednak chyba nie do końca spodziewałam się takiej historii. Nie oznacza to, że jestem całkowicie zawiedziona.
Bardzo dobry pomysł zestawienia kilku narodowości i to takich, które zaraz po wojnie raczej nie darzyły siebie nawzajem sympatią to właśnie to, co przyciągnęło mnie to tej powieści. Byłam ciekawa, czy mieszkańcy Smołdzina będą stopniowo oswajać się ze sobą, czy też pozostaną we wrogich stosunkach. Swoją ciekawość zaspokoiłam i mogę napisać, że autor przedstawił owe relacje bardzo konkretnie. Czy były negatywne, czy jednak pozytywne, o tym dowiecie się czytając "Czarnego boga".
Dobra książka to dla mnie taka, w której autor stopniowo buduje napięcie. I tego tutaj nie zabrakło. Pojawienie się pewnego mrożącego krew w żyłach sekretu i dążenie do poznania jego źródła to coś, co lubię. Tak samo zakończenie. Jeżeli nie jest banalne i w stu procentach przewidywalne- wspaniale! Tu finał zdecydowanie nie był pospolity. I to mi się podoba.
Nie do końca natomiast przemawiały do mnie fragmenty, gdzie bohaterowie używali "łamanego" języka. Przyznaję, trochę się przy tym namęczyłam i były chwile, kiedy musiałam książkę odłożyć i zrobić sobie przerwę. Gdyby nie to, pewnie jeszcze przyjemniej spędziłabym czas z lekturą.
Książkę polecam osobom, które lubią dreszczyk emocji, wszechobecne napięcie i skrywane długo tajemnice, które nie mają prawa ujrzeć światła dziennego, a przede wszystkim czytelnikom, którzy poszukują czegoś wyjątkowego. Ponadto nie zabrakło tu elementów odbiegających od realnego świata.
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 432
moja ocena: 6/10
Smołdzino to niewielkie miasteczko, w którym zrodziło się wiele mrocznych legend. Zamieszkują je zarówno Niemcy, jak i Słowińcy, Ukraińcy oraz Polacy. Chociaż jest już po wojnie nie jest do końca pewne, czy przedstawiciele różnych narodów są w stanie żyć ze sobą w zgodzie.
Tymczasem do miasteczka przybywa nowy porucznik MO Adam Keller, który nie spodziewa się, że przyjdzie mu borykać się nie tylko z ludźmi nie przestrzegającymi prawa, ale także z czymś o wiele gorszym. Czymś, co ciężko pochwycić w ramy realnego świata...
Wyjątkowo trudno jest mi wypowiedzieć się na temat tej książki. Z jednej strony byłam bardzo zaciekawiona fabułą i zaczęłam ją czytać z wielkim entuzjazmem, jednak chyba nie do końca spodziewałam się takiej historii. Nie oznacza to, że jestem całkowicie zawiedziona.
Bardzo dobry pomysł zestawienia kilku narodowości i to takich, które zaraz po wojnie raczej nie darzyły siebie nawzajem sympatią to właśnie to, co przyciągnęło mnie to tej powieści. Byłam ciekawa, czy mieszkańcy Smołdzina będą stopniowo oswajać się ze sobą, czy też pozostaną we wrogich stosunkach. Swoją ciekawość zaspokoiłam i mogę napisać, że autor przedstawił owe relacje bardzo konkretnie. Czy były negatywne, czy jednak pozytywne, o tym dowiecie się czytając "Czarnego boga".
Dobra książka to dla mnie taka, w której autor stopniowo buduje napięcie. I tego tutaj nie zabrakło. Pojawienie się pewnego mrożącego krew w żyłach sekretu i dążenie do poznania jego źródła to coś, co lubię. Tak samo zakończenie. Jeżeli nie jest banalne i w stu procentach przewidywalne- wspaniale! Tu finał zdecydowanie nie był pospolity. I to mi się podoba.
Nie do końca natomiast przemawiały do mnie fragmenty, gdzie bohaterowie używali "łamanego" języka. Przyznaję, trochę się przy tym namęczyłam i były chwile, kiedy musiałam książkę odłożyć i zrobić sobie przerwę. Gdyby nie to, pewnie jeszcze przyjemniej spędziłabym czas z lekturą.
Książkę polecam osobom, które lubią dreszczyk emocji, wszechobecne napięcie i skrywane długo tajemnice, które nie mają prawa ujrzeć światła dziennego, a przede wszystkim czytelnikom, którzy poszukują czegoś wyjątkowego. Ponadto nie zabrakło tu elementów odbiegających od realnego świata.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res
poniedziałek, 8 czerwca 2015
"Alicja. Królowa zombi" Gena Showalter
autor: Gena Showalter
wydawnictwo: Mira Harlequin
liczba stron: 448
moja ocena: 6/10
Za dokładnie trzy dni minie rok od momentu, gdy zakończyłam drugą część "Kronik Białego Królika". Długo czekałam na tę ostatnią część i wreszcie się doczekałam. Czy było warto?
Jak już wszyscy wiemy Ali jest pogromczynią zombi. Z Colem przy boku raz po raz staje do walki. Tym razem postanawia raz na zawsze położyć kres potworom, choćby miała zapłacić za to własnym życiem...
Przyznam szczerze, że mam mieszane uczucia co do tej książki. Bardzo podobała mi się pierwsza część, druga jeszcze bardziej. Tutaj natomiast czegoś mi brakowało. "Alicji. Królowej zombi" nie czytało mi się tak dobrze, jak jej poprzedniczek. I chociaż dzieje się tutaj dużo, poznajemy nowe fakty z życia głównej bohaterki, które niewątpliwie mają wielkie znaczenie dla całej historii, mi ciągle brak tego "czegoś".
Z bohaterami też specjalnie się nie zżyłam. Większość z nich polubiłam w dwóch pierwszych tomach, ale teraz nie czułam z nimi jakiejś mocnej więzi. Cole, który wydawał mi się całkiem w porządku, na samym końcu mnie zirytował. Alicja też mnie nie "porwała" swoją osobą.
Zdecydowanie spodziewałam się o wiele lepszej książki. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest ona beznadziejna i nie warta polecenia. Przeciwnie, Jeśli macie za sobą zarówno pierwszą, jak i drugą część "Kronik Białego Królika", to zachęcam do lektury. Zawsze warto wiedzieć, jak się kończy dana historia. Niemniej jednak mnie zakończenie trylogii nie powaliło na łopatki.
Bardzo żałuję, że "Alicja. Królowa zombi" nie stała się kolejną ulubioną książką. Nie napiszę, że jest źle, bo może akurat Wam bardziej przypadnie do gustu. Ja osobiście oczekiwałam zupełnie innej powieści.
Wydawnictwo Harlequin Mira
wydawnictwo: Mira Harlequin
liczba stron: 448
moja ocena: 6/10
Za dokładnie trzy dni minie rok od momentu, gdy zakończyłam drugą część "Kronik Białego Królika". Długo czekałam na tę ostatnią część i wreszcie się doczekałam. Czy było warto?
Jak już wszyscy wiemy Ali jest pogromczynią zombi. Z Colem przy boku raz po raz staje do walki. Tym razem postanawia raz na zawsze położyć kres potworom, choćby miała zapłacić za to własnym życiem...
Przyznam szczerze, że mam mieszane uczucia co do tej książki. Bardzo podobała mi się pierwsza część, druga jeszcze bardziej. Tutaj natomiast czegoś mi brakowało. "Alicji. Królowej zombi" nie czytało mi się tak dobrze, jak jej poprzedniczek. I chociaż dzieje się tutaj dużo, poznajemy nowe fakty z życia głównej bohaterki, które niewątpliwie mają wielkie znaczenie dla całej historii, mi ciągle brak tego "czegoś".
Z bohaterami też specjalnie się nie zżyłam. Większość z nich polubiłam w dwóch pierwszych tomach, ale teraz nie czułam z nimi jakiejś mocnej więzi. Cole, który wydawał mi się całkiem w porządku, na samym końcu mnie zirytował. Alicja też mnie nie "porwała" swoją osobą.
Zdecydowanie spodziewałam się o wiele lepszej książki. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest ona beznadziejna i nie warta polecenia. Przeciwnie, Jeśli macie za sobą zarówno pierwszą, jak i drugą część "Kronik Białego Królika", to zachęcam do lektury. Zawsze warto wiedzieć, jak się kończy dana historia. Niemniej jednak mnie zakończenie trylogii nie powaliło na łopatki.
Bardzo żałuję, że "Alicja. Królowa zombi" nie stała się kolejną ulubioną książką. Nie napiszę, że jest źle, bo może akurat Wam bardziej przypadnie do gustu. Ja osobiście oczekiwałam zupełnie innej powieści.
Wydawnictwo Harlequin Mira
Za książkę dziękuję Ósemkowemu Klubowi Recenzenta
Zobacz również: | Alicja w krainie zombi || Alicja i lustro zombi || Alicja. Królowa zombi |
czwartek, 21 maja 2015
"Brudny świat" Agnieszka Lingas- Łoniewska
autor: Agnieszka Lingas- Łoniewska
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 296
moja ocena: 10/10
Sława. Pieniądze. Zabawa. Tak wygląda życie Tommy'ego Cordella i jego zespołu. Tak wygląda jego "brudny świat" do czasu, aż na jego drodze stanie istota zdolna do tego, aby ten świat oczyścić...
Chyba nie ma odpowiednich słów, którymi dałabym radę opisać to, co czułam, gdy czytałam tę książkę. Wywołała we mnie tyle emocji. Od złości poprzez radość, wzruszenie, a na smutku kończąc. Pierwszy raz zdarzyło mi się naprawdę rozpłakać po zakończeniu powieści. I tak, to jest "dramat, który złamie niejedno serce". Mi złamał. Na tysiąc kawałków. Jeszcze wczoraj chciałam napisać w recenzji, że błagam o jakieś alternatywne zakończenie, byle nie takie. Teraz jednak stwierdzam, że to jest o wiele głębsze. Skłania do refleksji nad życiem.
Uwielbiam wszystkich bohaterów, których stworzyła Agnieszka Lingas- Łoniewska. Tutaj... tutaj Tommy powalił mnie na łopatki. Chociaż denerwował mnie niesamowicie na samym początku, tak z każdą kolejną stroną coraz bardziej go lubiłam. Później znowu tak mnie wkurzył, że sama miałam ochotę go uderzyć. Za moment znowu uzyskiwał sympatię. A zakończenie... zakończenie ukazuje go najlepiej.
O Kati też oczywiście warto wspomnieć. Wspaniała, oddana dziewczyna. Jak można przewidzieć, z zupełnie innego świata niż Tommy, a mimo to uczucie, jakie ich połączyło było nierozerwalne. Przeszło wiele prób i ciężkich chwil, a przetrwało. Kati można nazwać poniekąd aniołem, który przyszedł na pomoc Tommy'emu i ratował w każdej sytuacji. Nawet tej najgorszej.
"Brudny świat" to wspaniała historia. Uwierzcie, to nie jest kolejna banalna opowieść o miłości, która kończy się standardowym "i żyli długo i szczęśliwie". Nie. To książka, w której przedstawione jest silne uczucie, jakie związało dwoje młodych ludzi, ale musieli oni nie raz przechodzić przez wiele przeciwności losu, aby nadal być ze sobą. Walczyli z własnymi charakterami. Cierpieli. Zadawali sobie pytania o siebie samych. Do tego wszystkiego cały czas żyli w otoczce sławy, paparazzi, skandali, plotek i tym podobnych, które na pewno nie ułatwiały wspólnego życia i wzajemnego zaufania. Ale to jeszcze nie wszystko, bo przecież najgorsza była przeszłość, która do nich wróciła i starała się rozdzielić na zawsze...
Jestem naprawdę pod wrażeniem. Chociaż uwielbiam wszystkie książki Agnieszki Lingas- Łoniewskiej, ta jest zdecydowanie najlepsza. Do tej pory pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu zajmowała książka, którą i tak dalej będę darzyć ogromnym sentymentem, czyli "Bez przebaczenia".
Zapraszam. Polecam. Ta książka jest naprawdę warta uwagi.
Wydawnictwo Novae Res
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 296
moja ocena: 10/10
Sława. Pieniądze. Zabawa. Tak wygląda życie Tommy'ego Cordella i jego zespołu. Tak wygląda jego "brudny świat" do czasu, aż na jego drodze stanie istota zdolna do tego, aby ten świat oczyścić...
Chyba nie ma odpowiednich słów, którymi dałabym radę opisać to, co czułam, gdy czytałam tę książkę. Wywołała we mnie tyle emocji. Od złości poprzez radość, wzruszenie, a na smutku kończąc. Pierwszy raz zdarzyło mi się naprawdę rozpłakać po zakończeniu powieści. I tak, to jest "dramat, który złamie niejedno serce". Mi złamał. Na tysiąc kawałków. Jeszcze wczoraj chciałam napisać w recenzji, że błagam o jakieś alternatywne zakończenie, byle nie takie. Teraz jednak stwierdzam, że to jest o wiele głębsze. Skłania do refleksji nad życiem.
Uwielbiam wszystkich bohaterów, których stworzyła Agnieszka Lingas- Łoniewska. Tutaj... tutaj Tommy powalił mnie na łopatki. Chociaż denerwował mnie niesamowicie na samym początku, tak z każdą kolejną stroną coraz bardziej go lubiłam. Później znowu tak mnie wkurzył, że sama miałam ochotę go uderzyć. Za moment znowu uzyskiwał sympatię. A zakończenie... zakończenie ukazuje go najlepiej.
O Kati też oczywiście warto wspomnieć. Wspaniała, oddana dziewczyna. Jak można przewidzieć, z zupełnie innego świata niż Tommy, a mimo to uczucie, jakie ich połączyło było nierozerwalne. Przeszło wiele prób i ciężkich chwil, a przetrwało. Kati można nazwać poniekąd aniołem, który przyszedł na pomoc Tommy'emu i ratował w każdej sytuacji. Nawet tej najgorszej.
"Brudny świat" to wspaniała historia. Uwierzcie, to nie jest kolejna banalna opowieść o miłości, która kończy się standardowym "i żyli długo i szczęśliwie". Nie. To książka, w której przedstawione jest silne uczucie, jakie związało dwoje młodych ludzi, ale musieli oni nie raz przechodzić przez wiele przeciwności losu, aby nadal być ze sobą. Walczyli z własnymi charakterami. Cierpieli. Zadawali sobie pytania o siebie samych. Do tego wszystkiego cały czas żyli w otoczce sławy, paparazzi, skandali, plotek i tym podobnych, które na pewno nie ułatwiały wspólnego życia i wzajemnego zaufania. Ale to jeszcze nie wszystko, bo przecież najgorsza była przeszłość, która do nich wróciła i starała się rozdzielić na zawsze...
Jestem naprawdę pod wrażeniem. Chociaż uwielbiam wszystkie książki Agnieszki Lingas- Łoniewskiej, ta jest zdecydowanie najlepsza. Do tej pory pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu zajmowała książka, którą i tak dalej będę darzyć ogromnym sentymentem, czyli "Bez przebaczenia".
Zapraszam. Polecam. Ta książka jest naprawdę warta uwagi.
Wydawnictwo Novae Res
niedziela, 17 maja 2015
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia. Tom II" Agnieszka Lingas- Łoniewska
autor: Agnieszka Lingas- Łoniewska
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 223
moja ocena: 8/10
Postanowiłam, że koniecznie muszę nadrobić zaległości w czytaniu książek pani Agnieszki Lingas- Łoniewskiej. Teraz pozostała mi tylko jedna. Wczoraj skończyłam drugi tom "Szukaj mnie wśród lawendy" i z niecierpliwością czekam na ostatni.
Tym razem historia dotyczy drugiej bliźniaczki- Zosi. Kiedy w drzwiach jej domu staje wielka, młodzieńcza miłość, kobieta już wie, że coś w jej życiu się zmieni. Obawia się tego dawnego uczucia. W końcu jest mężatką i matką dwójki dzieci. Czy ponowne pojawienie się Maksa sprawi, że Zosia po raz kolejny straci dla niego głowę?
O tym, że książki Agnieszki Lingas- Łoniewskiej są moimi ulubionymi, nie muszę już po raz kolejny pisać. Nie zawiodłam się także i drugim tomem "Szukaj mnie wśród lawendy", chociaż czytało mi go tak dobrze, że raz dwa dobiłam do ostatniej strony. Za szybko, ale co zrobić, kiedy historia jest ciekawa i chce się wiedzieć, co będzie dalej?
Ta książka jest kolejną, która pokazuje, jak silne potrafi być prawdziwe uczucie do drugiej osoby. Nawet czas i duża odległość nie są w stanie go zniszczyć. I to właśnie jest piękne. Za pewne każdy z was domyśla się, co się stanie w tej części. Tak, to jest przewidywalne, ale niekoniecznie jesteście w stanie trafić, co się dzieje z Adamem- mężem Zosi.
Po raz kolejny zakochałam się w bohaterach stworzonych przez autorkę. Z jednej strony ideały, z drugiej jednak mają trochę za uszami. Przyznam szczerze, chciałabym, żeby takie osoby istniały naprawdę. A już w ogóle, żeby istnieli mężczyźni potrafiący tak walczyć o swoją miłość. Na pewno istnieją, tylko czasami ciężko takich spotkać...
Nie obyło się również bez pięknej słonecznej Chorwacji, chociaż w tym tomie było jej nieco mniej.
Zarówno pierwsza jak i druga część tej trylogii są książkami na każdą okazję. Na poprawę humoru, na zły dzień, na relaks. Praktycznie na wszystko. To powieści w stylu "kończę ostatnią stronę i mam uśmiech na twarzy". Polecam.
Wydawnictwo Novae Res
Zobacz również: | Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna || Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia || Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela |
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 223
moja ocena: 8/10
Postanowiłam, że koniecznie muszę nadrobić zaległości w czytaniu książek pani Agnieszki Lingas- Łoniewskiej. Teraz pozostała mi tylko jedna. Wczoraj skończyłam drugi tom "Szukaj mnie wśród lawendy" i z niecierpliwością czekam na ostatni.
Tym razem historia dotyczy drugiej bliźniaczki- Zosi. Kiedy w drzwiach jej domu staje wielka, młodzieńcza miłość, kobieta już wie, że coś w jej życiu się zmieni. Obawia się tego dawnego uczucia. W końcu jest mężatką i matką dwójki dzieci. Czy ponowne pojawienie się Maksa sprawi, że Zosia po raz kolejny straci dla niego głowę?
O tym, że książki Agnieszki Lingas- Łoniewskiej są moimi ulubionymi, nie muszę już po raz kolejny pisać. Nie zawiodłam się także i drugim tomem "Szukaj mnie wśród lawendy", chociaż czytało mi go tak dobrze, że raz dwa dobiłam do ostatniej strony. Za szybko, ale co zrobić, kiedy historia jest ciekawa i chce się wiedzieć, co będzie dalej?
Ta książka jest kolejną, która pokazuje, jak silne potrafi być prawdziwe uczucie do drugiej osoby. Nawet czas i duża odległość nie są w stanie go zniszczyć. I to właśnie jest piękne. Za pewne każdy z was domyśla się, co się stanie w tej części. Tak, to jest przewidywalne, ale niekoniecznie jesteście w stanie trafić, co się dzieje z Adamem- mężem Zosi.
Po raz kolejny zakochałam się w bohaterach stworzonych przez autorkę. Z jednej strony ideały, z drugiej jednak mają trochę za uszami. Przyznam szczerze, chciałabym, żeby takie osoby istniały naprawdę. A już w ogóle, żeby istnieli mężczyźni potrafiący tak walczyć o swoją miłość. Na pewno istnieją, tylko czasami ciężko takich spotkać...
Nie obyło się również bez pięknej słonecznej Chorwacji, chociaż w tym tomie było jej nieco mniej.
Zarówno pierwsza jak i druga część tej trylogii są książkami na każdą okazję. Na poprawę humoru, na zły dzień, na relaks. Praktycznie na wszystko. To powieści w stylu "kończę ostatnią stronę i mam uśmiech na twarzy". Polecam.
Wydawnictwo Novae Res
Zobacz również: | Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna || Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia || Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela |
piątek, 15 maja 2015
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna. Tom I" Agnieszka Lingas- Łoniewska
autor: Agnieszka Lingas Łoniewska
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 228
moja ocena: 8/10
Sama się sobie dziwię, że minęło tak dużo czasu od momentu, kiedy ostatni raz czytałam książkę autorstwa Agnieszki Lingas- Łoniewskiej. Uwielbiam dosłownie każdą jej powieść. Wczoraj rano chwyciłam do ręki pierwszy tom "Szukaj mnie wśród lawendy" i... przepadłam.
Zuzanna jest typową bizneswoman. Sprawia wrażenie wiecznie opanowanej, chłodnej profesjonalistki, która mało kogo dopuszcza do siebie. Dla niej liczy się tylko praca i stąpanie coraz wyżej po szczeblach kariery. Pewnego dnia dostaje propozycję, aby na kilka dni wybrać się do Chorwacji, gdzie od lat mieszka jej młodsza siostra. Chociaż z początku nie jest z pomysłu zadowolona (bo przecież firma), los sprawia, że decyduje się na wyjazd, który ma być odskocznią od korporacyjnego życia. Zuza jeszcze nie wie, jak wiele ta wycieczka zmieni...
Pani Agnieszka Lingas- Łoniewska jest moją ulubioną autorką. Po trylogii "Zakręty losu" już wiedziałam, że przeczytam absolutnie każdą książkę, jaką napisze. Póki co idzie mi w tym kierunku całkiem nieźle, bo zdaje się, że zostały mi tylko dwa tytuły do nadrobienia. Uwielbiam ten styl, fabułę, bohaterów, po prostu wszystko. Trafia to do mnie w stu procentach.
Wracając do "Szukaj mnie wśród lawendy". Ta książka jest napisana tak fantastycznie, że nie można się od niej oderwać. Ktoś mógłby powiedzieć, że to historia o miłości, jakich pełno. Może i jest pełno powieści o miłości (a raczej na pewno), ale ta ma w sobie coś, co przyciąga. Coś, co nie jest oklepane i tandetne. I to właśnie lubię najbardziej.
Moje osobiste wrażenia po przeczytaniu są takie, że zaczęłam mieć nadzieję na to, że życie, chociaż często takie niesprawiedliwe i nieszczęśliwe, często zmienia się w to, o którym każdy marzy. Pełne miłości i radości. W to warto wierzyć i tego się trzymać. Historia wspaniała z przepięknymi widokami w tle.
Teraz biorę się za drugi tom, bo zakończenie pierwszego nie da mi spać po nocach :)
Wydawnictwo Novae Res
Zobacz również: | Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna || Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia || Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela |
wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 228
moja ocena: 8/10
Sama się sobie dziwię, że minęło tak dużo czasu od momentu, kiedy ostatni raz czytałam książkę autorstwa Agnieszki Lingas- Łoniewskiej. Uwielbiam dosłownie każdą jej powieść. Wczoraj rano chwyciłam do ręki pierwszy tom "Szukaj mnie wśród lawendy" i... przepadłam.
Zuzanna jest typową bizneswoman. Sprawia wrażenie wiecznie opanowanej, chłodnej profesjonalistki, która mało kogo dopuszcza do siebie. Dla niej liczy się tylko praca i stąpanie coraz wyżej po szczeblach kariery. Pewnego dnia dostaje propozycję, aby na kilka dni wybrać się do Chorwacji, gdzie od lat mieszka jej młodsza siostra. Chociaż z początku nie jest z pomysłu zadowolona (bo przecież firma), los sprawia, że decyduje się na wyjazd, który ma być odskocznią od korporacyjnego życia. Zuza jeszcze nie wie, jak wiele ta wycieczka zmieni...
Pani Agnieszka Lingas- Łoniewska jest moją ulubioną autorką. Po trylogii "Zakręty losu" już wiedziałam, że przeczytam absolutnie każdą książkę, jaką napisze. Póki co idzie mi w tym kierunku całkiem nieźle, bo zdaje się, że zostały mi tylko dwa tytuły do nadrobienia. Uwielbiam ten styl, fabułę, bohaterów, po prostu wszystko. Trafia to do mnie w stu procentach.
Wracając do "Szukaj mnie wśród lawendy". Ta książka jest napisana tak fantastycznie, że nie można się od niej oderwać. Ktoś mógłby powiedzieć, że to historia o miłości, jakich pełno. Może i jest pełno powieści o miłości (a raczej na pewno), ale ta ma w sobie coś, co przyciąga. Coś, co nie jest oklepane i tandetne. I to właśnie lubię najbardziej.
Moje osobiste wrażenia po przeczytaniu są takie, że zaczęłam mieć nadzieję na to, że życie, chociaż często takie niesprawiedliwe i nieszczęśliwe, często zmienia się w to, o którym każdy marzy. Pełne miłości i radości. W to warto wierzyć i tego się trzymać. Historia wspaniała z przepięknymi widokami w tle.
Teraz biorę się za drugi tom, bo zakończenie pierwszego nie da mi spać po nocach :)
Wydawnictwo Novae Res
Zobacz również: | Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna || Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia || Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela |
wtorek, 12 maja 2015
"Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon" Juliet Grey
autor: Juliet Grey
wydawnictwo: Bukowy Las
liczba stron: 392
moja ocena: 7/10
Pierwszą część trylogii mam już stosunkowo dawno za sobą. Teraz chętnie zabrałam się za kolejną, a w najbliższym czasie mam nadzieję przeczytać ostatnią, ponieważ historia Marii Antoniny niesamowicie mnie zainteresowała.
Dalsze losy słynnej królowej Francji wydają mi się o wiele bardziej ciekawsze niż w poprzednim tomie. Po śmierci Ludwika XV na tron wstępuje jego syn- Ludwik XVI. Jako żona wielkiego króla Maria Antonina wprowadza coraz to nowsze zmiany w swoim otoczeniu. Prezentuje niebywałe stroje, misterne fryzury i otacza się ogromnym bogactwem. Do tego nie stroni od takich uciech jak opera, teatr, a także gry hazardowe, które najwyraźniej sprawiają jej największą przyjemność. Mimo wszystko królowa martwi się o dalsze losy Francji, która wciąż nie może się doczekać następcy tronu...
Maria Antonina zdobyła sobie moją sympatię w pierwszej części trylogii. Nie jeden raz bardzo jej współczułam. Tutaj miałam już bardziej mieszane uczucia. Fragmenty książki zawierające opisy strojów i fryzur, jakie miała w zwyczaju nosić królowa, naprawdę mnie kilka razy zadziwiły. Ponadto wielkie zamiłowanie młodej władczyni do gier hazardowych również poniekąd wpłynęło na moją mniej pozytywną ocenę tej postaci. Nie wyobrażam sobie grania w karty ponad trzy doby. Maria Antonina dała radę tego dokonać.
Ludwik XVI ukazał mi się jako młody chłopak, który nie widzi zbyt wiele poza polowaniem i jedzeniem. Najbardziej jednak denerwował mnie tym, że nie chciał się poddać zabiegowi, który miał dopomóc w pojawieniu się na świecie nowego dziedzica. Wydawał mi się wówczas wyjątkowo egoistycznym człowiekiem, który ze strachu o siebie samego, narażał dobre imię małżonki.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło ( w pewnym sensie). Im bliżej końca powieści, tym bardziej zyskiwali moją sympatię. Maria Antonina za to, że stała na straży swojej rodziny. Walczyła o swoje dobre imię i zaprzestała swoich rozrywek. Ludwik za to, że stawał się (można powiedzieć) coraz lepszym przyjacielem swojej małżonki.
W tej części historii została zawarta słynna afera naszyjnikowa, której ofiarą padła sama królowa. W tym momencie można zauważyć, ile są w stanie "dokonać" ludzie, aby zdobyć władzę, pieniądze i uznanie. W książce aż roi się od intrygantów i oszustów, którzy dla własnej korzyści są zdolni do popełnienia wielu złych czynów. Po trupach do celu. Tak można to krótko sformułować. To właśnie zasmuciło mnie najbardziej, że Maria Antonina, niczego nieświadoma, stała się w oczach ludu winną całego zamieszania. Ci zaś, którzy to wszystko ukartowali w zasadzie nie otrzymali sprawiedliwego wyroku. Zastanawiam się zatem, jaką siłę przebicia czy też charyzmę posiadały wówczas te osoby, które tak zręcznie przekonały ludność Francji do znienawidzenia królewskiej rodziny i wywołania wielkiej rewolucji.
Teraz z niecierpliwością czekam na trzeci i zarazem ostatni tom trylogii. I chociaż wiem, jak tragiczny los spotka władców Francji, bardzo jestem ciekawa, jak Juliet Grey opisała ich ostatnie dni życia.
Wydawnictwo Bukowy Las
Zobacz również: | Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu |
| Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon || Maria Antonina. Z pałacu na szafot |
wydawnictwo: Bukowy Las
liczba stron: 392
moja ocena: 7/10
Pierwszą część trylogii mam już stosunkowo dawno za sobą. Teraz chętnie zabrałam się za kolejną, a w najbliższym czasie mam nadzieję przeczytać ostatnią, ponieważ historia Marii Antoniny niesamowicie mnie zainteresowała.
Dalsze losy słynnej królowej Francji wydają mi się o wiele bardziej ciekawsze niż w poprzednim tomie. Po śmierci Ludwika XV na tron wstępuje jego syn- Ludwik XVI. Jako żona wielkiego króla Maria Antonina wprowadza coraz to nowsze zmiany w swoim otoczeniu. Prezentuje niebywałe stroje, misterne fryzury i otacza się ogromnym bogactwem. Do tego nie stroni od takich uciech jak opera, teatr, a także gry hazardowe, które najwyraźniej sprawiają jej największą przyjemność. Mimo wszystko królowa martwi się o dalsze losy Francji, która wciąż nie może się doczekać następcy tronu...
Maria Antonina zdobyła sobie moją sympatię w pierwszej części trylogii. Nie jeden raz bardzo jej współczułam. Tutaj miałam już bardziej mieszane uczucia. Fragmenty książki zawierające opisy strojów i fryzur, jakie miała w zwyczaju nosić królowa, naprawdę mnie kilka razy zadziwiły. Ponadto wielkie zamiłowanie młodej władczyni do gier hazardowych również poniekąd wpłynęło na moją mniej pozytywną ocenę tej postaci. Nie wyobrażam sobie grania w karty ponad trzy doby. Maria Antonina dała radę tego dokonać.
Ludwik XVI ukazał mi się jako młody chłopak, który nie widzi zbyt wiele poza polowaniem i jedzeniem. Najbardziej jednak denerwował mnie tym, że nie chciał się poddać zabiegowi, który miał dopomóc w pojawieniu się na świecie nowego dziedzica. Wydawał mi się wówczas wyjątkowo egoistycznym człowiekiem, który ze strachu o siebie samego, narażał dobre imię małżonki.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło ( w pewnym sensie). Im bliżej końca powieści, tym bardziej zyskiwali moją sympatię. Maria Antonina za to, że stała na straży swojej rodziny. Walczyła o swoje dobre imię i zaprzestała swoich rozrywek. Ludwik za to, że stawał się (można powiedzieć) coraz lepszym przyjacielem swojej małżonki.
W tej części historii została zawarta słynna afera naszyjnikowa, której ofiarą padła sama królowa. W tym momencie można zauważyć, ile są w stanie "dokonać" ludzie, aby zdobyć władzę, pieniądze i uznanie. W książce aż roi się od intrygantów i oszustów, którzy dla własnej korzyści są zdolni do popełnienia wielu złych czynów. Po trupach do celu. Tak można to krótko sformułować. To właśnie zasmuciło mnie najbardziej, że Maria Antonina, niczego nieświadoma, stała się w oczach ludu winną całego zamieszania. Ci zaś, którzy to wszystko ukartowali w zasadzie nie otrzymali sprawiedliwego wyroku. Zastanawiam się zatem, jaką siłę przebicia czy też charyzmę posiadały wówczas te osoby, które tak zręcznie przekonały ludność Francji do znienawidzenia królewskiej rodziny i wywołania wielkiej rewolucji.
Teraz z niecierpliwością czekam na trzeci i zarazem ostatni tom trylogii. I chociaż wiem, jak tragiczny los spotka władców Francji, bardzo jestem ciekawa, jak Juliet Grey opisała ich ostatnie dni życia.
Wydawnictwo Bukowy Las
Zobacz również: | Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu |
| Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon || Maria Antonina. Z pałacu na szafot |
poniedziałek, 4 maja 2015
"Ogród cieni" Virginia C. Andrews
autor: Virginia C. Andrews
wydawnictwo: Świat Książki
liczba stron: 320
moja ocena: 7/10
Tak, zakończyłam wspaniałą serię poświęconą rodzinie Dollangangerów. Jakie wrażenia? Cudowne, niesamowite, mnóstwo przemyśleń. Chociaż muszę przyznać, że ta część najmniej przypadła mi do gustu.
"Kto wiatr sieje..." to w zasadzie ostatni tom dotyczący "przygód" Cathy i Chrisa. W "Ogrodzie cieni" przenosimy się w czasie do wydarzeń, które miały miejsce sporo lat wstecz, zanim pojawiło się feralne rodzeństwo. Dzięki tej części historii dowiadujemy się kilku znaczących faktów, które nieco zakrzywiają obraz bohaterów, którzy zarówno moim, jak i pewnie Waszym zdaniem zasługiwali na miano tych negatywnych. Niestety, po przeczytaniu tego tomu, dochodzę do jednego wniosku. W rodzinie Foxworthów pokoleń panują nieszczęścia. Jedna fatalna decyzja ciągnie za sobą kolejną i tak dalej. To bardzo smutne, ale prawdziwe.
Wiele osób uważa, że "Ogród cieni" wyjaśnia poniekąd zachowanie Olivii i w niektórych momentach można ją nawet usprawiedliwiać. Ja nie do końca mam takie zdanie. Owszem, ta kobieta od dziecka była nieszczęśliwa. Wychodząc za mąż trafiła jakby z deszczu pod rynnę. Zamiast miłości spotkała się z chłodem, nieszczęściem, chęcią władzy i żądzą pieniądza. Nie tłumaczy to jednak faktu, dlaczego tak podle zachowała się wobec Alicji. Wymyśliła straszną intrygę, którą zrealizowała w rzeczywistości. Z zazdrości o piękno i życiowe powodzenie tamtej kobiety? Jeżeli tak, to mam co do niej mieszane uczucia zwłaszcza, że tamta przeszła naprawdę ciężkie chwile. Mało tego, Olivia jest kolejną ofiarą rodzinnej, chorej manipulacji i to nie ze strony Malcolma, którego znając z wcześniejszych części, można uznać za człowieka gotowego sterować wszystkim i wszystkimi. Co ciekawe, Olivia nie uzyskała w większej mierze mojej sympatii, mimo że poznałam jej motywy działania, ale za to coś tknęło mnie w sensie pozytywnym odnośnie Malcolma Foxwortha. I chociaż ten bezwzględny, wydawałoby się pozbawiony uczuć wyższych mężczyzna był istnym tyranem, tak w dosłownie ostatnich stronach książki zdobył u mnie punkt. Gdy okazało się, że całemu dalszemu pechowi rodziny Foxworthów jest winna tak naprawdę jeszcze gorsza osoba...
Czas pożegnać się z tą wspaniałą historią. Po raz kolejny zachęcam do przeczytania całej serii. Dla takich książek warto czytać. Cała saga przekazuje mnóstwo wskazówek i wartości. Niewątpliwie skłania do refleksji. Gwarantuję, że nie zapomnicie o niej tak łatwo.
Wydawnictwo Świat Książki
Zobacz również: | Kwiaty na poddaszu || Płatki na wietrze || A jeśli ciernie || Kto wiatr sieje |
| Ogród cieni |
wydawnictwo: Świat Książki
liczba stron: 320
moja ocena: 7/10
Tak, zakończyłam wspaniałą serię poświęconą rodzinie Dollangangerów. Jakie wrażenia? Cudowne, niesamowite, mnóstwo przemyśleń. Chociaż muszę przyznać, że ta część najmniej przypadła mi do gustu.
"Kto wiatr sieje..." to w zasadzie ostatni tom dotyczący "przygód" Cathy i Chrisa. W "Ogrodzie cieni" przenosimy się w czasie do wydarzeń, które miały miejsce sporo lat wstecz, zanim pojawiło się feralne rodzeństwo. Dzięki tej części historii dowiadujemy się kilku znaczących faktów, które nieco zakrzywiają obraz bohaterów, którzy zarówno moim, jak i pewnie Waszym zdaniem zasługiwali na miano tych negatywnych. Niestety, po przeczytaniu tego tomu, dochodzę do jednego wniosku. W rodzinie Foxworthów pokoleń panują nieszczęścia. Jedna fatalna decyzja ciągnie za sobą kolejną i tak dalej. To bardzo smutne, ale prawdziwe.
Wiele osób uważa, że "Ogród cieni" wyjaśnia poniekąd zachowanie Olivii i w niektórych momentach można ją nawet usprawiedliwiać. Ja nie do końca mam takie zdanie. Owszem, ta kobieta od dziecka była nieszczęśliwa. Wychodząc za mąż trafiła jakby z deszczu pod rynnę. Zamiast miłości spotkała się z chłodem, nieszczęściem, chęcią władzy i żądzą pieniądza. Nie tłumaczy to jednak faktu, dlaczego tak podle zachowała się wobec Alicji. Wymyśliła straszną intrygę, którą zrealizowała w rzeczywistości. Z zazdrości o piękno i życiowe powodzenie tamtej kobiety? Jeżeli tak, to mam co do niej mieszane uczucia zwłaszcza, że tamta przeszła naprawdę ciężkie chwile. Mało tego, Olivia jest kolejną ofiarą rodzinnej, chorej manipulacji i to nie ze strony Malcolma, którego znając z wcześniejszych części, można uznać za człowieka gotowego sterować wszystkim i wszystkimi. Co ciekawe, Olivia nie uzyskała w większej mierze mojej sympatii, mimo że poznałam jej motywy działania, ale za to coś tknęło mnie w sensie pozytywnym odnośnie Malcolma Foxwortha. I chociaż ten bezwzględny, wydawałoby się pozbawiony uczuć wyższych mężczyzna był istnym tyranem, tak w dosłownie ostatnich stronach książki zdobył u mnie punkt. Gdy okazało się, że całemu dalszemu pechowi rodziny Foxworthów jest winna tak naprawdę jeszcze gorsza osoba...
Czas pożegnać się z tą wspaniałą historią. Po raz kolejny zachęcam do przeczytania całej serii. Dla takich książek warto czytać. Cała saga przekazuje mnóstwo wskazówek i wartości. Niewątpliwie skłania do refleksji. Gwarantuję, że nie zapomnicie o niej tak łatwo.
Wydawnictwo Świat Książki
Zobacz również: | Kwiaty na poddaszu || Płatki na wietrze || A jeśli ciernie || Kto wiatr sieje |
| Ogród cieni |
Subskrybuj:
Posty (Atom)