Święta to idealny czas na czytanie. W czasie wolnego udało mi się skończyć „Ucieczkę z kraju kobiet” Dominika Wanga, która jakiś czas temu trafiła w moje ręce. Czy zrobiła na mnie pozytywne wrażenie tak, jak się tego spodziewałam po przeczytaniu opisu na okładce?
Świat przewraca się do góry nogami. Teraz kobiety stoją na czele. Teraz kobiety rządzą i dyktują warunki. Mężczyźni to zaledwie jednostki, które można obejrzeć w zoo. Według nowego porządku to stworzenia, którymi nie warto się przejmować.
Jednak nie wszystkie kobiety są takiego zdania. Te, które należą do tajnej organizacji Wolny Świat pragną odnaleźć miejsce, gdzie obie płci żyją ze sobą w zgodzie. Podobno tym miejscem jest Archipelag Wysp Szczęśliwych. Czy uda im się do niego uciec?
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej książce i dowiedziałam się, czego dotyczy jej fabuła, pomyślałam — Seksmisja. Od razu. To było moje pierwsze skojarzenie. Tylko tutaj nie uświadczymy za bardzo komedii. Tutaj doświadczamy pewnego rodzaju skrajności, kiedy to kobiety wiodą prym i nie bawią się w kompromisy. Nie spodobała mi się wizja takiego świata, chociaż sama jestem kobietą. Według mnie zawsze powinna być zachowana równowaga czy to w przyrodzie, czy w społeczeństwie, ponieważ wszelkiego rodzaju skrajności i fanatyzm doprowadzają do chaosu, nienawiści, konfliktów itp. W tej książce jest to aż przerysowane. Tworzenie HERstorii zamiast HIStorii, a w tym przeinaczanie faktów, jak np. wpajanie, że wszelkie dzieła literackie są autorstwa kobiet. Chociaż nie podoba mi się taka perspektywa rzeczywistości, muszę przyznać, że jest ona swego rodzaju ostrzeżeniem dla ludzkości przed popadaniem w skrajności i wyznawanie wszelkiego rodzaju fanatyzmu. Poza tym wyraźnie pokazuje, że zakazany owoc smakuje najlepiej i prędzej czy później ktoś będzie próbował wyłamać się z takiego pseudo-idealnego systemu.
Co do stylu autora. Jest on prosty, konkretny, bez zbędnych opisów. Mimo to nie czytało mi się szybko i przyjemnie. Momentami bardzo się dłużyło, a akcja wcale nie porywała. Spodziewałam się chyba czegoś innego i stąd ten lekki zawód. Po prostu liczyłam na większą, bardziej zaskakującą przygodę, a niestety książka nie spełniła moich oczekiwań pod tym względem. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to ważna historia, z której można wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Komu poleciłabym „Ucieczkę z kraju kobiet”? Czytelnikom, którzy poszukują czegoś nowego, niebanalnego, bo trudno odmówić tutaj autorowi pomysłu. Czytelnikom, którzy lubią historie z morałem i pozwalające na refleksje. Mimo, że dla mnie nie jest to literacki faworyt, uważam go za tytuł warty uwagi.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu AlterNatywnemu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)