„Bez strachu..." przeczytałam już jakiś czas temu, ale dopiero teraz zebrałam się, żeby napisać o niej parę słów. W telegraficznym skrócie można powiedzieć, że to historia o przygotowaniach i przebiegnięciu maratonu w dość nietypowym miejscu. Ale czy aby na pewno tylko o tym?
Już dawno nie dostałam takiego motywacyjnego kopa po przeczytaniu jakiejkolwiek książki. To swego rodzaju instrukcja obsługi, jak iść po swoje marzenia. Jak czerpać z życia pełnymi garściami. Jak bardzo sprawdza się powiedzenie: „jeśli życie daje ci cytrynę, zrób z niej lemoniadę”. Nie musisz mieć wszystkiego podanego na tacy, żeby zrealizować jakiekolwiek marzenie. Osobiście uwielbiam tego typu historie, bo zwyczajnie pokazują, że można wszystko, jeśli się tylko chce. Że nic nie stoi na przeszkodzie w osiągnięciu celu, tylko my sami i każdą przeciwność losu da się pokonać.
Inez oprócz tego, że podzieliła się swoim przepisem na sukces, opisała go w genialny, luźny sposób. Tak, że trafi w zasadzie do każdego. Może i jest trochę słów powszechnie uważanych za wulgarne, ale jak dla mnie tylko bardziej i dosadniej tutaj motywują, a dodatkowo idealnie obrazują emocje towarzyszące danym sytuacjom. Ja, między innymi dzięki temu, przeczytałam tę książkę błyskawicznie. Miałam wrażenie, jakby opowiadała mi ją dobra koleżanka. Dodatkowo całość dopełniają zdjęcia z wyprawy.
Bardzo polecam „Bez strachu. Jaka jest siła marzeń i ile człowiek jest w stanie zaryzykować, aby dopiąć swego”. Wspaniały motywator. Duża przyjemność czytania. I uwierzcie, po przeczytaniu tej książki, będziecie chcieli ubrać sportowe buty i biec przed siebie. Niech kolejną dawką inspiracji do zmiany będzie lista biegów ukończonych przez autorkę.
Zapraszam Was przy okazji do obserwacji Inez na Instagramie i na TikToku. Na tym drugim dostarczy Wam przedniej rozrywki ;)
Wydawnictwo Pascal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)