poniedziałek, 17 kwietnia 2023

„Złodziejka listów” Anna Rybakiewicz

Czy „Złodziejka listów” to kolejna schematyczna powieść osadzona w czasie II wojny światowej? Dość sceptycznie zaczynam podchodzić do tego typu książek. Głównie za sprawą ich fabularnej powtarzalności. Niemniej, zdarza mi się robić wyjątki. Tak było w przypadku nowej powieści Anny Rybakiewicz. Po przeczytaniu „Lekarki nazistów” z ciekawością sięgnęłam po nowość autorki. 

Astrid Rosenthal jest młodą żydówką mieszkającą w Łodzi. Tuż przed likwidacją getta udaje jej się uciec do Warszawy. Przypadkiem spotyka Waltera Schmidta - oficera SS, który zdaje się być pod ogromnym wrażeniem dziewczyny. Czar pryska, gdy poznaje jej tożsamość. Astrid udaje się uciec. Znajduje schronienie w maglu prowadzonym przez pewną Niemkę. Dziewczyna nie wie, że Walter próbuje ją odnaleźć i czym się kieruje. Ona z kolei robi wszystko, by nie dać się złapać, jednak nie potrafi oprzeć się zrodzonemu w niej uczuciu do spotkanego Niemca. Wiedząc, że to zakazane uczucie i nie może sobie na nie pozwolić, pisze listy, które zostawia pod drzwiami...

Zdawałoby się po opisie, że to kolejna sztampowa książka o cukierkowej miłości między biedną żydówką, a oficerem SS. Czy da radę wymyślić coś nowego w tym temacie? Poniekąd tak i Annie Rybakiewicz to się udało. Nie ma tutaj przysłowiowych ochów i achów nad zakazanym uczuciem. Nie ma tutaj potajemnych schadzek wbrew wszelkiemu prawu. Jest za to opowieść o tęsknocie, samotności, stracie i walki z własnymi emocjami. Podążając za Astrid i poznając jej miłosne rozterki niejednokrotnie można się wzruszyć. Ma się bowiem świadomość, że miłość należy się bohaterom. Że nadzieja na ich wspólne jutro nigdy nie powinna zostać pogrzebana...

Trzeba zaznaczyć, że „Złodziejka listów” to nie literatura faktu, a czas, w którym osadzono fabułę, to tylko tło dla rozgrywających się wydarzeń. Swoją drogą, Astrid ma aż nazbyt dużo szczęścia w kwestii unikania niebezpiecznych sytuacji. Zakrawa to wręcz o cud. Nie o to tutaj jednak chodzi. Nie chodzi również o ukazywanie okrucieństwa II wojny światowej, a o zakazane uczucie, z którym tak trudno sobie poradzić. O tym, jak radzić sobie z tęsknotą za tym uczuciem. Pisanie listów okazuje się bowiem sposobem na szczerość z samą sobą i ze swoim sercem. A do tego wszystkiego zostaje wpleciona twórczość Goethego.

„Złodziejka listów” to powieść o miłości, która spotkała bohaterów w najmniej oczekiwanym momencie. Książka wzruszająca, nostalgiczna. Przyznam tutaj szczerze, coraz trudniej mnie wzruszyć, a zakończenie naprawdę zaszkliło moje oczy. Nowość Anny Rybakiewicz to idealna pozycja dla miłośniczek gatunku, w którym króluje nadzieja na wielkie uczucie, wyczekiwanie szczęścia, bo przecież tak bardzo należą się one bohaterom. Napisana lekkim stylem gwarantującym błyskawiczne czytanie. 

PS. Czytelnicy, którzy poznali już „Lekarkę nazistów”, znajdą pewne powiązanie.


Współpraca reklamowa z wydawnictwem Filia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...