Harry, Ron i Hermiona nie wracają w tym roku do Hogwartu. Zamiast tego wyruszają w niebezpieczną misję poszukiwawczą. Harry nie ma pojęcia, gdzie szukać horkruksów Voldermorta. Dumbledore nie pozostawił mu żadnych wskazówek.
Tymczasem w Hogwarcie zaczyna panować śmierciożerczy reżim.
Czy świat czarodziejów będzie jeszcze wyglądał jak za dawnych lat?
„Harry Potter i Insygnia Śmierci” to książka, której wyczekiwałam jako nastolatka. Nie mogłam się doczekać rozwikłania wszystkich zagadek, tajemnic i niewyjaśnionych do tej pory sytuacji. Przykładem są chociażby tytułowe Insygnia Śmierci. Pamiętam, jak bardzo byłam zaskoczona, kiedy cała historia ułożyła się w jedną całość. Rozwiązania wszelkich sekretów są nieoczekiwane. Nieoczekiwanie okazuje się również, że nie wszyscy bohaterowie są źli do szpiku kości. Taka kreacja postaci jest jak najbardziej na plus.
Ta część jest też najmroczniejszą ze wszystkich. Przedstawia różne oblicza przyjaźni, zwątpienia, emocje. Nie brakuje wszechobecnej śmierci, która dotyka bliskich naszym sercom bohaterów. To powieść o ogromnej odwadze, o dojrzałości, o podejmowaniu niesamowicie trudnych decyzji i pogodzeniu się z pewnymi faktami. A zakończenie jest dość nietypowe, choć przyznaję, że podobałoby mi się bardziej w nieco innej... konfiguracji. Kto czytał, ten pewnie wie, o co mi chodzi.
A czego nie dowiemy się z samego filmu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)