środa, 11 grudnia 2013

"Wielki Marsz" Stephen King

autor: Stephen King
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
liczba stron: 341
moja ocena: 6/10



„Wielki Marsz” to moje drugie spotkanie ze Stephenem Kingiem. Wcześniej miałam okazję przeczytać słynną „Carrie”. Muszę przyznać, że są to dwie zupełnie różniące się od siebie książki.

Stany Zjednoczone. Przyszłość. Doroczny Wielki Marsz. Stu wybranych chłopców staje na linii startowej. Rozpoczyna się konkurencja, której stawką jest… życie. Bezlitosna, mordercza zabawa…

Głównym bohaterem jest Ray Garraty. Wraz z pozostałymi 99 wybranymi, wyrusza w najdłuższy marsz swojego życia. Z początku nikt nie spodziewa się, jakie konsekwencje niesie za sobą udział w tej „sportowej rywalizacji”. Idą, idą, idą. Mogą wykorzystać trzy upomnienia. Kiedy pierwszy z nich je traci i dostaje czerwoną kartkę, rozpoczyna się piekło. Żołnierze bez emocji pozbawiają go życia poprzez rozstrzelanie. Im większy dystans pokonują, tym gorszy przeżywają koszmar. Patrzą na potworną śmierć swoich towarzyszy. Czy jakakolwiek nagroda (oprócz życia) jest warta takiego poświęcenia?

„Wielki Marsz” to nietypowa powieść. To nie tylko opis pokonywanych przez bohaterów kilometrów. To historia o walce człowieka z przeciwnościami losu. Historia, która udowadnia, ile człowiek jest w stanie znieść, aby przetrwać. Wola życia jest silniejsza od wszystkiego… Potrafi wszystko przetrzymać. Bohaterowie przeżyli istne piekło na ziemi. Niezależnie od tego, czy przeszli sto kilometrów, czy dobrnęli prawie do mety, która kończyła się na przeszło 300km (tak, taki dystans dali radę przejść bez przerwy. Szok?), bili się z własnymi emocjami, zdawali się inaczej patrzeć na otaczający świat. Jestem pełna podziwu dla tego, że człowiek jest w stanie przeżyć taką mordęgę. Nadal jestem zdumiona dystansem, jaki przebyli bohaterowie. Nie jestem w stanie pojąć, jak udało im się to osiągnąć. 

W chwili obecnej nie czuję się jeszcze fanką Stephena Kinga. Owszem, „Carrie” oraz „Wielki Marsz” zrobiły na mnie ogromne wrażenie, jednakże zdecydowanie wolę książki, przy których mogę odpocząć. Dość ciężko było mi przebrnąć przez „Wielki Marsz”. Od pierwszej do ostatniej strony czułam się przygnębiona losem bohaterów. Ani razu nie odczułam jakiegoś pozytywnego wydźwięku. Bardzo lubię książki, które kończą się wesoło, radośnie. Które napełniają optymizmem. Tutaj niestety tego nie znajdziemy.

Mimo to, polecam, ponieważ jest warta przeczytania. Może nie jest to najlepsza propozycja na odstresowanie, ale treść jest bardzo głęboka i niesie przesłanie, jak wiele jest człowiek w stanie znieść, aby osiągnąć cel i że ciało jest o wiele słabsze niż duch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli dotarliście tutaj, nie zapomnijcie zostawić chociaż jednego słowa :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...