wydawnictwo: MUZA S.A.
liczba stron: 200
moja ocena: 8/10
Kolejna książka autorstwa Carlosa Ruiza Zafóna trafiła do
kolekcji przeczytanych. Jakie wrażenia towarzyszyły mi w trakcie czytania tym
razem?
Książkę zaczęłam wczoraj po południu, przed chwilą
dokończyłam ostatnią stronę. To już dowód na to, że „Księcia Mgły” czyta się
szybko i dobrze. Historia zaczyna się niepozornie, pod koniec II wojny
światowej. Rodzina Carverów przeprowadza się do małego miasteczka nad oceanem.
Dom jest zapuszczony i wypadałoby go porządnie wyremontować. Już na samym
początku najmłodsza z rodu Irina, postanawia przygarnąć zabłąkanego kota. Na
krótko po przeprowadzce rodzina odkrywa w jednym z pokoi projektor.
Zaciekawieni oglądają znalezione w domu filmy. Ku ich rozczarowaniu są to filmy
nagrywane amatorsko i w zasadzie nie dzieje się nic ciekawego. Pewnego dnia
nasz główny bohater Max poznaje w miasteczku Rolanda. Chłopcy zaprzyjaźniają
się ze sobą. Na następne spotkanie młody Carver przyprowadza swoją starszą
siostrę Alicję, która od razu wpada w oko Rolandowi. Po wspólnym nurkowaniu
poznają historię zatopionego w okolicy statku. Dziadek Rolanda- pan Victor
Kray, opowiada młodzieży mroczną historię wraku, a także zapoznaje ich z niesłychanie
tajemniczą postacią jaką jest Doktor Kain, zwany również Księciem Mgły. Od tej pory życie
nastolatków nie będzie już takie samo.. Ani się obejrzą, a ich życie stanie pod
wielkim znakiem zapytania..
Po raz kolejny jestem oczarowana twórczością Carlosa Ruiza
Zafóna. Po raz kolejny zafundował mi historię trzymającą w napięciu do samego
końca. Przyznaję, nie wywarła na mnie tak ogromnego wrażenia jak „Cień Wiatru”
czy „Marina”, ale uważam ją za jedną z lepszych książek. Zawiera w sobie trochę
fantastyki, sensacji, ale myślę, że dominuje tu nuta horroru i thrillera.
Myślę, że teraz, kiedy znam tą historię, będę odczuwała dyskomfort spotykając
gdzieś klauna. Dlaczego? Przeczytajcie, a się dowiecie. Mogę jeszcze dodać, że
w „Księciu Mgły” pojawia się również wątek miłosny, jednak jest to miłość nieszczęśliwa.
Jest pewien fragment, który może wywołać potok łez (nie żartuję).
Książkę oczywiście polecam serdecznie. Jest krótka (cóż to
jest dwieście stron) i można ją „pożreć” w dosłownie jeden dzień. Autor jak
zwykle umila nam czas swoim stylem pisania i akcją trzymającą w napięciu. Dla
miłośników thrillerów, horrorów- jak najbardziej.
Wydawnictwo MUZA
Za książkę dziękuję Ósemkowemu Klubowi Recenzenta
Wyzwania:
Chętnie przeczytam ;-)
OdpowiedzUsuńMiałem właśnie chęć na tę książkę, i dzięki Twojej recenzji wiem, że to będzie dobry wybór, dzięki!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://kamilczytaksiazki.blogspot.com
Ja niestety byłam nią rozczarowana. Spodziewałam sie czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę. Już od dłuższego czasu mam chęć na tego autora
OdpowiedzUsuń