wydawnictwo:KEFAS
liczba stron: 393
moja ocena: 5/10
Uwielbiam twórczość Dana Browna. „Kod Leonarda da Vinci” czy
też „Anioły i Demony” to jedne z moich ulubionych książek. Pewnego dnia miałam
okazję zapoznać się z ofertą wydawnictwa KEFAS. Przeglądałam kilka różnych
tytułów i to właśnie „Reguła mroku” najbardziej przykuła moją uwagę, zarówno
okładką, jak i opisem.
Przenosimy się do wczesnorenesansowej Italii, gdzie króluje
intryga i chęć posiadania władzy za wszelką cenę. Pewnego dnia zostaje w
brutalny sposób zabity drukarz. Nikt nie wie, jaki był motyw zbrodni. Lorenzo
Medyceusz wysyła młodego Pico Mirandola do Rzymu, by tam znalazł przyczynę tego
oraz innych popełnionych w tym czasie morderstw. Okazuje się, że śmierć
ponieśli ludzie związani poniekąd z tajemniczą regułą mroku, która ponoć ma moc
wskrzeszania zmarłych. Do tego na ulicach Wiecznego Miasta pojawia się
piękność, która jest uznawana za zmarłą Simonettę Vespucci. Czy faktycznie ówcześni
myśliciele posiedli zdolność przyzywania tych, którzy odeszli?
Przyznam szczerze. Jest mi niezmiernie przykro, że książka
została tak napisana. Naprawdę. Pomysł był bardzo dobry, a wykonanie, no cóż,
średnio. Moim zdaniem za dużo zdarzeń, wątków, bohaterów. Do tego kłania się
miejscami starodawny język, który nie ułatwia czytania. Wielka szkoda, po
fabuła mogłaby dorównać Danowi Brownowi. Tak się jednak nie stało.
Ciężko się wdrożyć w to, co w danym momencie się dzieje. Raz
za razem zmienia się akcja, która co rusz dotyczy innego bohatera. Czasami
miałam wrażenie, że pewne wątki urwały się bez zakończenia. Trochę przypomina
to sen, w którym obrazy nie zawsze są ze sobą spójne i przerzucają nas w różne
miejsca. Raz jedno, raz drugie. Nie podobało mi się to. Zabrakło mi tego
napięcia, które po każdym przeczytanym rozdziale nie pozwala nam skończyć
czytać, tylko dalej podążać za bohaterami.
Nie wątpię, że pomysł był świetny. XV wiek, Rzym, idealna
przestrzeń do stworzenia genialnego thrillera. Intrygi, tajemnicze postacie,
reguła, która może przyzywać zmarłych zza grobu. To był świetny plan. Niestety,
tu spotkałam się z ciągnącą się w nieskończoność akcją, która często zamiast
zachęcać do lektury, po prostu nudziła. Wciągających momentów (według mnie)
było jak na lekarstwo. Przeczytanie stu stron nie jest dla mnie wielkim
wyczynem. Tutaj jednak było inaczej i czasami nawet dziesięć stron szło, jak po
grudzie.
Bardzo żałuję, że książka okazała się taka, a nie inna, bo
naprawdę można było stworzyć z niej coś fantastycznego. Niemniej jednak, jeżeli
ktoś ma chęć, to proszę bardzo. Może Wam akurat się spodoba.
Wydawnictwo: KEFAS
Za możliwość przeczytania dziękuję Ósemkowemu Klubowi Recenzenta
Wyzwania:
2014 rok z 52 książkami!
Ja też uważam, że sam pomysł był świetny, ale jego wykonanie już gorsze. Zresztą moje zdanie już znasz.
OdpowiedzUsuń